Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany
Mam lokatorkę. Jako że mieszkam już bez rodziców, a jeden pokój w mieszkaniu stał pusty, zdecydowałam się przygarnąć znajomą z dzieciństwa (nazwijmy ją Ula). Znajoma ta, to dosyć specyficzna osoba- rodzice wyrzucili ją z domu w wyniku jej wieloletnich błędów życiowych. Cóż to za błędy zapewne zapytacie? A no zachciało się małolacie żonatego i zarazem dzieciatego chłopa (nazwijmy go Zbyszek). Ale nie o tym ta historia.
No i Ula mieszka sobie u mnie już któryś rok z kolei.
Opłaty na pół- jest ok.
A sprzątanie? A skądże! Ciągłe tłumaczenie, że śpieszy się do pracy i nie ma czasu posprzątać.
Ale spać do 13 ma czas, gdy idzie na drugą zmianę. Czy wysprzątanie czteropokojowego mieszkania jest aż tak czasochłonnym zajęciem? Proszku do prania i ogólnopojętej chemii do mieszkania Ula też nie raczy kupić, bo w jej mniemaniu chyba przychodzą krasnoludki i wszystko uzupełniają. Po licznych kłótniach raczyła wreszcie kupić dwa tygodnie temu proszek do prania. W zawrotnej ilości- 1 kilogram!
Następna kwestia? Okruchy! Robi sobie taki osioł (bo inaczej tego nie można nazwać!) kanapki, ale okruchów, które po sobie pozostawia nie widzi! Ile razy ja już te okruchy rzucałam jej na łóżko? Mnóstwo. Ale i to efektu nie przynosi.
Długie ciemne kudły w wannie po Uli kąpielach? Same pewnie znikną.
A teraz obrzydliwe: niektórym miesiączkującym kobietom , zdarza się ubrudzić bieliznę krwią. Jej się zdarza co miesiąc. Ale czy Ula wpadnie na pomysł, aby to namoczyć/zaprać? A skąd! Pier*olnie (za przeproszeniem) takie upierniczone gacie do kosza na pranie i ma to w głębokim poważaniu. A skarpetki do prania? Nie raczy ich wywinąć na właściwą stronę, po prostu wrzuca takie śmierdzące kulki (jak po paru dniach chodzenia) ledwo ściągnięte z kopyta do kosza na pranie.
I tak sobie żyje taki pasożyt, który do swoich obowiązków w mieszkaniu zalicza jedynie spanie do południa, wykąpanie się, pracę i wyjścia ze Zbyszkiem.
Pewnie zapytacie: czemu jej nie wyrzucisz? Bo ciężko byłoby mi się samej utrzymać w mieszkaniu w wojewódzkim mieście, gdzie wszystkie opłaty wynoszą za moje M-4 prawie 1000 zł. A z drugiej strony troszkę mi jej szkoda, bo wiem, że rodzice nie przyjęliby jej z powrotem.
Wodę ciepłą już zakręcam wychodząc do pracy, by miała nauczkę.
A może Wy, Piekielni macie jakiś sposób na leniwego współlokatora, by nauczyć go porządku?

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -15 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…