Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73463

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem pielęgniarką, pracuję w Anglii.

Przed chwila odmówiłam bycia po raz kolejny darmowym tłumaczem.
Dlaczego?

Parę lat temu, gdy zaczynałam w obecnym szpitalu, byłam jedyna polska pielęgniarka w szpitalu. W sezonie przyjeżdża mnóstwo Polaków do pracy w polu- truskawki itp. Poza tym w moim mieście jest sporo Polaków - może nie olbrzymie ilości, ale wystarczająco, żeby za każdym razem na zakupach usłyszeć parę soczystych przekleństw w ojczystym języku.

Zawsze, ale to zawsze jak byłam proszona o tłumaczenie, szłam bez problemów, czasami w ramach przerwy, czy po pracy. Nigdy nie było problemów, aż do momentu, kiedy zaczęłam być "sławna" i byłam proszona o tłumaczenie w przychodni, agencji pracy itp. Tak, ludzie potrafili przychodzić pod szpital, na mój oddział i prosić/wymagać tłumaczeń.

To, że to nie moja praca, że są darmowe linie z tłumaczem - nie docierało. Nie, mam iść i już. Jestem wystarczająco asertywna, żeby powiedzieć "nie" w jasny i dobitny sposób. Nie podoba się - trudno, książki skarg i zażaleń nie mam. Zdarzyło się nawet raz, że otrzymałam rozbawiony telefon ze szpitalnego działu skarg, że wpłynęła na mnie skarga że nie chcę tłumaczyć w moim prywatnym czasie... Napisana nota bene tak tragicznym angielskim/ponglish, że musiałam iść tam i przetłumaczyć o co dokładnie chodzi, bo biedacy wyłapali tylko moje nazwisko i 'complaint' (skarga).

Otrzymałam telefon z naszego odpowiednika SORu, czy mogłabym przyjść i tłumaczyć dla kobitki, która angielskiego ni chu- chu, ale trzyma się za serce i pojękuje. Nie ma problemu, zawsze pomogę w takiej sytuacji.
Wchodzę na oddział, witam się ze znajomą pielęgniarką, która po mnie dzwoniła i proszę o krótki opis sytuacji - wyniki badan itp.

W międzyczasie słyszę zza zasłony:
- No, k*rwa, kiedy ta pi@da przyjdzie, nie mam ty k@rwa czasu czekać, mam nadzieję że to nie ta k@rwa co ostatnio, bo ta ci@a nie chciała mi później tłumaczyć w agencji, co za k@rwa, co ona k@rwa ma innego do roboty... - i w tym stylu gadka. Z braku drugiego głosu w konwersacji wnioskuję, że przez telefon. Nie powiem, podniosło mi to trochę ciśnienie.... Przeczuwając gruby przekręt, włączyłam w telefonie dyktafon. Nie wiem czemu tak... Nigdy tego wcześniej nie robiłam... A okazało się, że bardzo dobrze zrobiłam.

Wysłuchałam historii od koleżanki, wchodzę za zasłonkę - zmiana o 180 stopni.
- O siostro, jak to dobrze, że siostra już jest, mamy problemy z agencją i się zdenerwowałam i mnie zaczęło tu tak gnieść, wie siostra, mi nie ma kto tłumaczyć, i to tak ciężko, ale jakby siostra mogła pomóc...
I wyciąga z reklamówki papiery z agencji pracy i podaje mi do ręki!

(Ja) - To ma pani te bóle w klatce piersiowej czy nie?
(P)acjentka - No w sumie nie, ale tak pomyślałam, ostatnio siostra mi pomogła, to może i teraz...
J - pomogłam, bo był medyczny problem, a nie dam z siebie robić debila i chodzić tu tłumaczyć dokumentów, bo to nie moja praca. Mam na oddziale pacjenta, zeszłam tu pomóc z dobrej woli. Jeśli nic panią nie boli, przekażę to siostrze prowadzącej...
(P) - Ja cię zniszczę! Ja zgłoszę, że chciałaś łapówkę za pomoc! Że mnie olałaś! Że nie chciałaś dla mnie tłumaczyć, a mnie boli!
(J) - No peszek, bo mam wszystko nagrane - i pokazuje telefon - więc tylko spróbuj... Wiesz, że teraz cię mogę udupić za próbę oszustwa? Nie wzywaj mnie nigdy więcej...
Przekazałam pielęgniarce opiekującej się nią że 'chorej' nic nie jest i żeby mnie do niej już nie wzywać...

I teraz siedzę i myślę... Czy naprawdę warto było jej się tak upokarzać? Mnie - po początkowym okresie wzburzenia - wszystko jedno, i tak będę chodzić i tłumaczyć, ale taka bezczelność się mi w głowie nie mieści. I jak dobrze, że jednak włączyłam ten dyktafon...

słuzba_zdrowia

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 381 (393)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…