Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73498

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Byłam dzisiaj w Centrum Handlowym.

Zaszłam sobie do sklepu obuwniczego, chcąc kupić sandały. Zdziwiły mnie tłumy, które widać już było 50 metrów od sklepu. Patrzę, a tam likwidacja sklepu - 50% obniżki na wszystko. Myślę sobie - fajnie będzie.

Wchodzę, a tam kompletna dzicz. Ojcowie krzyczący na żony, żony wrzeszczące na dzieci, dzieci płaczące wniebogłosy i szukające rodziców. Obłęd. Nie zraziło mnie to jednak.

Mam taką zasadę, może trochę niedzisiejszą. Kiedyś pracowałam w sklepie obuwniczym i to nauczyło mnie czegoś. Gdy biorę buty i przymierzam, to potem odnoszę je tam, skąd brałam. Co więcej, staram się ułożyć pudełko tak, jak było wcześniej. Dla wielu ludzi to jest jednak czymś niemożliwym do wykonania. Zwłaszcza w sytuacji, gdy są wyprzedaże.

Puste pudełka po butach walają się po całym sklepie. W wielu pudełkach jest tylko jeden but i drugiego nie ma na wystawce, co znaczy, że wziął go jakiś klient i nie odłożył na miejsce. Na delikatne zwrócenie uwagi przez obsługę sklepu klienci pozostają głusi. Jedna pani dzisiaj nawet stwierdziła, że skoro ona jest klientem, to ona może tutaj wszystko. No tak. Idealny przykład dla jej nastoletniej córki, która stała obok niej w tym czasie. Wpychanie się sobie nawzajem w kolejkę też dzisiaj widziałam. A już absolutnym hitem była sytuacja, gdy dwie panie omal się nie pobiły o buty. Jedna twierdziła, że zobaczyła je pierwsza, dlatego to ona powinna je wziąć. Druga twierdziła to samo. I tak się darły na siebie na cały sklep.

Wyszłam stamtąd z prawdziwą ulgą wypisaną na twarzy, bogatsza o dwie pary butów.

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 220 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…