Wzdłuż mojej ulicy (dość ruchliwej) jest ścieżka rowerowa – piękna, równa, asfaltowa, obok chodnik. Wczoraj wybrałam się z dzieciakami na wycieczkę rowerową.
Jedziemy i nasze oczy widzą dwie panie idące po chodniku, obok nich biega szczurek – tfu, york. Luzem rzecz jasna, nie ma nawet obroży. Pańcia woła pieska, żeby na ścieżkę nie wchodził. Ale piesek ma pańcię w głębokim poważaniu i na ścieżkę włazi, prosto Młodej pod koło. Skutek jest taki, że moja córka pieska potrąca, cudem sama się nie wywraca. Odjeżdżamy przy akompaniamencie krzyków pańci. Ona nas znajdzie i jeszcze zobaczymy. No czekam niecierpliwie.
Puenty brak, bo głupoty nie da się skomentować.
Jedziemy i nasze oczy widzą dwie panie idące po chodniku, obok nich biega szczurek – tfu, york. Luzem rzecz jasna, nie ma nawet obroży. Pańcia woła pieska, żeby na ścieżkę nie wchodził. Ale piesek ma pańcię w głębokim poważaniu i na ścieżkę włazi, prosto Młodej pod koło. Skutek jest taki, że moja córka pieska potrąca, cudem sama się nie wywraca. Odjeżdżamy przy akompaniamencie krzyków pańci. Ona nas znajdzie i jeszcze zobaczymy. No czekam niecierpliwie.
Puenty brak, bo głupoty nie da się skomentować.
Ocena:
170
(222)
Komentarze