Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73613

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak codziennie rano wyszłam z psem. Niedaleko mojego domu jest spora niezabudowana przestrzeń, gdzie pies może pobuszować w wysokiej trawie, złapać jakiegoś kleszcza (dobra, żartuję, pies nasmarowany czymś niejadalnym dla kleszczy) i załatwić swoje psie sprawy. Aby dojść do tego Edenu, należy przejść spory kawałek ulicą zabudowaną domami jednorodzinnymi. I pies, jak to pies, postanowił zrzucić ładunek sąsiadowi pod furtką.

Na taką okoliczność byłam przygotowana, wyjęłam więc dyskretnie woreczek i nachyliłam się, aby sprzątnąć. Gdy się wyprostowałam zobaczyłam sąsiada pospiesznym krokiem zdążającego w kierunku furtki, a z uszu prawie dym mu szedł.

- Proszę to zostawić, to nie pani.
Rozejrzałam się niepewnie - kolekcjoner, czy co, ale dojrzałam w okolicach furtki skrzynkę z narzędziami, może akurat furtka była naprawiana i tak zostały.
- Ale... - nie zdążyłam nic więcej powiedzieć.
- Nie można na chwilę niczego zostawić, wszystko ukradną, proszę to natychmiast oddać - tu wyciągnął rękę czekając na przekazanie łupu.
- Nie wzięłam niczego, co należy do pana.
- Tak, bo jak leży na ulicy, to już niczyje. Wstyd, dorosła kobieta i zabiera - miło, że nie powiedział "stara baba".

I stoi tak z wyciągniętą ręką, więc co będę mu żałować. Jeszcze ciepłe. Włożyłam mu do dłoni i lekko rozgniotłam. Nie pobrudził się, bo woreczek chronił. Na chwilę zaniemówił i zanim odzyskał głos, oddaliłam się. A głos odzyskał, słyszałam, ale nie wsłuchiwałam się w szczegóły.
Chyba nie powie mi już "dzień dobry". Zresztą nigdy nie mówił.

sąsiedzi

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 560 (568)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…