Odstawiałem wczoraj auto Zielonookiej do majsterka. Samochód wybitnie "damski", bo fiat 500 w wersji z odsuwanym dachem z materiału oraz barwy, która, gdy występuje na jeździdle, każdego samca przyprawia o oczopląs.
Stoję przed zamkniętymi szlabanami przejazdu kolejowego, po prawej, przede mną wyjazd z osiedla domków, trzy auta chcą się włączyć. Daszek zrolowany częściowo do tyłu, słońce świeci po deszczu, zapach, że łooooooo Panie, jak pięknie.
Dróżnik zabrał z ulicy tą palisadę, auta zaczynają ruszać, migam światłami, by troje nieszczęśników z prawej wpuścić.
I nagle z tyłu... Wiącha, że aż mi się włosy w uszach zaczęły skręcać, a że na co dzień przebywam w towarzystwie grabarzy, to proszę szanownych Czytelników, by wyobrazili sobie, co tam leciało.
Skupiało toto głównie na tym, że durna pi..da powinna w kuchni siedzieć, a nie za kółko, wszystko w towarzystwie naprawdę grubych przekleństw.
Nie zdzierżyłem.
Wygramoliłem z auta, sięgającego mi nieco powyżej pasa, poczłapałem do tego mondeo. Wewnątrz typowy Homo Polonicus - wąsisko sarmackie, brzunio żuberkami spowodowane, okular ciemny w słonku błyska. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że od wewnątrz aż tak szybko można blokować drzwi i kręcić korbką szyby. Okna dachowego już nie zdążył, toteż przez nie, acz jedynie wydając odgłos paszczą, wytłumaczyłem panu, co osobiście o nim sądzę i ja bardzo chciałbym spotkać się z nim w pracy.
Gdzie piekielność? Bo komuś się road rage włączył? No nie.
Proszę wcielić się w skórę domniemanej, a tak potraktowanej kierowniczki tego biednego fiacika..
A tak... No cóż, parafrazując Inkwizytora Zbigniewa: "Nikt już przez tego pana nigdy obsobaczony nie będzie"...
Przynajmniej nie tak szybko.
Stoję przed zamkniętymi szlabanami przejazdu kolejowego, po prawej, przede mną wyjazd z osiedla domków, trzy auta chcą się włączyć. Daszek zrolowany częściowo do tyłu, słońce świeci po deszczu, zapach, że łooooooo Panie, jak pięknie.
Dróżnik zabrał z ulicy tą palisadę, auta zaczynają ruszać, migam światłami, by troje nieszczęśników z prawej wpuścić.
I nagle z tyłu... Wiącha, że aż mi się włosy w uszach zaczęły skręcać, a że na co dzień przebywam w towarzystwie grabarzy, to proszę szanownych Czytelników, by wyobrazili sobie, co tam leciało.
Skupiało toto głównie na tym, że durna pi..da powinna w kuchni siedzieć, a nie za kółko, wszystko w towarzystwie naprawdę grubych przekleństw.
Nie zdzierżyłem.
Wygramoliłem z auta, sięgającego mi nieco powyżej pasa, poczłapałem do tego mondeo. Wewnątrz typowy Homo Polonicus - wąsisko sarmackie, brzunio żuberkami spowodowane, okular ciemny w słonku błyska. Nigdy w życiu nie spodziewałbym się, że od wewnątrz aż tak szybko można blokować drzwi i kręcić korbką szyby. Okna dachowego już nie zdążył, toteż przez nie, acz jedynie wydając odgłos paszczą, wytłumaczyłem panu, co osobiście o nim sądzę i ja bardzo chciałbym spotkać się z nim w pracy.
Gdzie piekielność? Bo komuś się road rage włączył? No nie.
Proszę wcielić się w skórę domniemanej, a tak potraktowanej kierowniczki tego biednego fiacika..
A tak... No cóż, parafrazując Inkwizytora Zbigniewa: "Nikt już przez tego pana nigdy obsobaczony nie będzie"...
Przynajmniej nie tak szybko.
ulica
Ocena:
290
(320)
Komentarze