Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#73938

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Czasami kończę pracę w środku nocy. W takich przypadkach, ponieważ nie kursuje już standardowa komunikacja miejska, firma funduje pracownikom taksówki.

Wczoraj wracałam do domu właśnie taksówką. Uznałam, że w sumie zrobię zakupy i od razu w nocy ugotuję obiad, bo i tak się nie położę, skończyłam więc kurs pod całodobowym supermarketem, ok. 15 minut piechotą od domu. Nie pierwszy raz z resztą, od kilku lat tak często robię, żeby ominąć kolejki.

Zakupy zrobiłam, zapłaciłam, wychodzę. Za drzwiami zaczepia mnie młody facet, na oko 25 lat, ze wschodnim akcentem prosząc o pieniądze, bo nie ma na nocleg. Mówię, że sorry, nie mam.
- Jak nie ma, jak taksówką przyjechała pani.
- Nie mam. Poza tym mam tylko kartę.
- To tu jest bankomat.
- Ale można wyjąć tylko 50 zł. Przepraszam, chcę iść.
- To w kasie można rozmienić.
- Kasy są samoobsługowe. Przepraszam, dobranoc.

Poszłam w stronę domu. Po chwili orientuję się, że koleś jednak idzie za mną. Idę dalej, skręcam, koleś parę metrów za mną, mamrocząc coś pod nosem. Myślę: wrócić do sklepu? Ale musiałabym przejść obok niego. Godzina 3 w nocy, pusto, ciemno, nikogo w zasięgu wzroku. No przestraszyłam się. Skręciłam do głównej ulicy, koleś za mną. Przyspieszyłam, nadal pusto, ale wiem, że zaraz obok jest stacja benzynowa.

Weszłam na stację, on na szczęście nie. Chwilę się pokręciłam między półkami, on nadal stoi przy dystrybutorach, jakby na mnie czekał. Podchodzę więc do obsługi i mówię: przepraszam, ale ten mężczyzna idzie za mną od sklepu, zaczepiał mnie i trochę się boję. W obsłudze dziewczyna i cherlawy chłopaczek, młodszy od tego, który za mną szedł. Też nie palą się, żeby wychodzić, nic dziwnego z resztą, ustaliliśmy, że poczekam z nimi, może sobie facet pójdzie. Nie poszedł.

Po kwadransie dziewczyna uznała, że zadzwonią po ochroniarzy, może go pogonią. W tym momencie podjechał klient, zatankował, przyszedł zapłacić. Najwyraźniej jakiś regularny, bo dziewczyna zaraz do niego "Panie Marku, bo jest sprawa". Pan Marek dość duży chłop, wysłuchał, pokiwał głową, wyszedł do gościa nadal czającego się pod stacją. "Bo pan Marek też kiedyś był ochroniarzem i do nas przyjeżdżał" - usłyszałam, co wyjaśniło co nieco. Dyskusja na zewnątrz była dość spokojna, mój "stalker" zwinął się z zasięgu wzroku. Pan Marek wrócił do środka.
- Chciał pieniędzy, ale chyba wyjaśniłem, że nie dostanie nic poza kopem w... no. Na wszelki wypadek podrzucę panią do domu.

Podrzucił pod samą klatkę, podziękowałam. Ale do sklepu w nocy już prędko sama nie pójdę.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 396 (414)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…