Jako kierowca ostatnio zdarza mi się często podróżować po autostradach w Niemczech. Poruszę tu problem, jaki występuje najczęściej, a zwyczaj wszedł przynajmniej połowie (a i wcale się nie zdziwię, jak w znacznej większości) kierowców w krew. I pominę skrajnych idiotów, którzy zachowują się jak piraci bez mózgu, bo to już inna historia.
Jeśli już podróżuję autostradą i jestem w trakcie wyprzedzania kolumny TIR-ów (żeby logistycy się nie czepiali - ciągników siodłowych z naczepą), to dla ekonomii mego portfela nie mam w zwyczaju zjeżdżać na pas pomiędzy TIR-y jak ktoś za mną nadjeżdża, żeby go puścić, bo muszę zwolnić, a potem znowu przyspieszać, żeby zabrać się za dalsze wyprzedzanie... A jak wiadomo - jednostajna jazda jest najbardziej ekonomiczna.
Nie rozumiem wielkości i pojemności orzeszków w tych głowach cymbałów, którzy siadają mi za przeproszeniem na dupie, zachowując niebezpiecznie mały odstęp i wręcz próbując wymusić na mnie bym przyspieszyła, albo najlepiej bym przerwała manewr wyprzedzania kolumny TIR-ów "teraz-już-natychmiast" i zjechała pomiędzy powolne słonie, bo niedorozwój się spieszy.
I nawet już miganie światłami przeciwmgielnymi nie przemawia im do rozumu (przynajmniej za dnia), żeby jednak trochę dalej trzymali się ode mnie w mojej rozpędzonej konserwie. Nie mam ochoty swojego tyłka grillować na silniku kierowcy za mną, który wjedzie w mój samochód w przypadku, kiedy zacznę awaryjnie hamować.
Skończę wyprzedzać kolumnę pojazdów jadących wolniej ode mnie, to zjadę na prawy pas i puszczę...
A jeszcze bardziej doprowadzają mnie tacy kierowcy do stanu wk***ienia, jeśli poruszam się na odcinku z ograniczeniem prędkości i wyprzedzam inne pojazdy jadąc maksymalną dozwoloną prędkością...
Miganie światłami długimi też mnie denerwuje. Rozumiem to tylko w przypadku zachowania bezpiecznej odległości ode mnie, jeśli naprawdę zbędnie bym zajmowała lewy pas ruchu.
Przeraża mnie ten egoizm na drogach i brak wyobraźni...
Nie rozumiem też kierowców pojazdów ciężarowych, którzy widząc, że nadjeżdżam sąsiednim pasem zamierzając ich wyprzedzić wymuszają na mnie hamowanie i rozpoczynają manewr wyprzedzania innego słonia z prędkością zawrotnie wyższą o 2 km/h...
Nie jeżdżę jakimś złomem, który porusza się maksymalnie 110 km/h, ani też Maserati, żeby pruć autostradą 240 km/h. Staram się jeździć bezpiecznie i zgodnie z przepisami.
Może ktoś ma dobre pomysły na takich baranów, żeby trochę ich utemperować? (Delikatne naciskanie pedału hamulca, żeby tylko światła stopu się zaświeciły też nic nie daje).
Jeśli już podróżuję autostradą i jestem w trakcie wyprzedzania kolumny TIR-ów (żeby logistycy się nie czepiali - ciągników siodłowych z naczepą), to dla ekonomii mego portfela nie mam w zwyczaju zjeżdżać na pas pomiędzy TIR-y jak ktoś za mną nadjeżdża, żeby go puścić, bo muszę zwolnić, a potem znowu przyspieszać, żeby zabrać się za dalsze wyprzedzanie... A jak wiadomo - jednostajna jazda jest najbardziej ekonomiczna.
Nie rozumiem wielkości i pojemności orzeszków w tych głowach cymbałów, którzy siadają mi za przeproszeniem na dupie, zachowując niebezpiecznie mały odstęp i wręcz próbując wymusić na mnie bym przyspieszyła, albo najlepiej bym przerwała manewr wyprzedzania kolumny TIR-ów "teraz-już-natychmiast" i zjechała pomiędzy powolne słonie, bo niedorozwój się spieszy.
I nawet już miganie światłami przeciwmgielnymi nie przemawia im do rozumu (przynajmniej za dnia), żeby jednak trochę dalej trzymali się ode mnie w mojej rozpędzonej konserwie. Nie mam ochoty swojego tyłka grillować na silniku kierowcy za mną, który wjedzie w mój samochód w przypadku, kiedy zacznę awaryjnie hamować.
Skończę wyprzedzać kolumnę pojazdów jadących wolniej ode mnie, to zjadę na prawy pas i puszczę...
A jeszcze bardziej doprowadzają mnie tacy kierowcy do stanu wk***ienia, jeśli poruszam się na odcinku z ograniczeniem prędkości i wyprzedzam inne pojazdy jadąc maksymalną dozwoloną prędkością...
Miganie światłami długimi też mnie denerwuje. Rozumiem to tylko w przypadku zachowania bezpiecznej odległości ode mnie, jeśli naprawdę zbędnie bym zajmowała lewy pas ruchu.
Przeraża mnie ten egoizm na drogach i brak wyobraźni...
Nie rozumiem też kierowców pojazdów ciężarowych, którzy widząc, że nadjeżdżam sąsiednim pasem zamierzając ich wyprzedzić wymuszają na mnie hamowanie i rozpoczynają manewr wyprzedzania innego słonia z prędkością zawrotnie wyższą o 2 km/h...
Nie jeżdżę jakimś złomem, który porusza się maksymalnie 110 km/h, ani też Maserati, żeby pruć autostradą 240 km/h. Staram się jeździć bezpiecznie i zgodnie z przepisami.
Może ktoś ma dobre pomysły na takich baranów, żeby trochę ich utemperować? (Delikatne naciskanie pedału hamulca, żeby tylko światła stopu się zaświeciły też nic nie daje).
Wyprzedzanie na autostradach.
Ocena:
152
(226)
Komentarze