Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74111

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zainspirowany ostatnimi historiami takatamtala o podkradaniu klientów i zaniżaniu cen.
Tu wyższy szczebel wtajemniczenia: jak ukraść klientów samemu sobie.

Od lat szczenięcych mam przyjaciółkę Hankę. Razem okładaliśmy się łopatkami w piaskownicy, więc znamy się jak łyse konie. Hanka jest bardzo atrakcyjną kobietą, ale to raczej typ chłopczycy. Szpilki i filmowy włos na specjalne okazje. Na co dzień jeansy i mokasyny.

Hanka ma wykształcenie techniczne, ale siedzenie nad projektami zawsze ją nudziło. Sama o sobie mówi, że ma "żydowski łeb". Widzi pieniądze tam, gdzie nie widzi ich nikt inny, umie wszystko załatwić, każdego zna, a jak kogoś nie zna, to zna kogoś kto zna tą osobę :). Jej żywiołem jest sprzedaż. To ten typ, który sprzeda piasek na pustyni, a klient jeszcze będzie się cieszył że dostał luksusowy towar w atrakcyjnej cenie.

Hankę po studiach nosiło trochę po kraju i świecie. Pracowała w kilku fajnych miejscach. Kilka ładnych lat temu zaczęła częściej bywać w naszym Zadupiu Mniejszym i spotkała naszego kolegę z piaskownicy Tomka.

Tomek kończył tą samą uczelnię, ale po studiach wrócił do domu i przejął rodzinny interes. Taką manufakturkę, która ledwie ciągnęła.

Od słowa, do słowa dogadali się. Żeby nie przedłużać i tak długiego tekstu. Tomek produkował, Hanka sprzedawała. W krótkim czasie udało się rozbudować i zmodernizować zakład (Hanka zdobyła unijną kasę). W pewnym momencie zakład produkował towary w 80% na zamówienia Hanki. Hanka ładnie budowała rynek, zdobyła klientów zagranicznych. Firma Tomka ładnie się rozwijała.

Hanka nigdy nie była pracownikiem Tomka. Współpracowali na zasadzie firma < - > firma.
Kilka razy była rozmowa, że może zawiązaliby spółkę, ale zawsze to się rozmywało - bo firma rodzinna i rodzice będą kręcić nosem, bo dobrze jest tak jak jest... Mieli jakąś umowę, ale bardzo ogólną. Hanka jednak była właścicielką i współwłaścicielką kilku projektów i form, które były wykorzystywane do produkcji.

Hanka miała swoje biuro w budynku fabryczki. Tomek nie wcinał jej się do sprzedaży, ale sam chętnie prosił ją o przypilnowanie interesu, gdy wyjeżdżał na urlop. Więc ona znała od podszewki proces produkcyjny, pracowników i dostawców.
Przez kilka lat wszystko ładnie się kręciło. Oboje pobudowali domy, mieli solidne zaplecze finansowe. Pełna harmonia.

Z jednego z urlopów Tomek przywiózł Justynkę, która w ekspresowym czasie została jego żoną. Justynka jest od nas młodsza o ponad dekadę. Panie niespecjalnie przypadły sobie do gustu. Niby zachowywały się poprawnie, ale zaczęły się tarcia w firmie.
Kilkakrotnie Hanka zastała ją przy swoim komputerze. Niby miała odpalone tylko jakieś nieistotne strony w internecie, ale Hanka zabezpieczyła komputer hasłem i w krótkim czasie przerzuciła wszystko na laptopa, którego zabierała do domu.

Po powrocie z jakiegoś przedłużonego weekendu stwierdziła, że ma chyba paranoję, bo wydaje jej się, że ktoś grzebał w jej fakturach i zamówieniach. Wymieniła zamki i zaczęła zamykać biuro, gdy wychodziła.
Okazało się, że nie miała paranoi.

Justynka wymyśliła sobie, że to ona poprowadzi sprzedaż. Ale zamiast szukać nowych klientów postanowiła ukraść ich Hance i tym samym wyeliminować ją z gry. Wykradła adresy mailowe i kontakty do klientów i wysłała im ofertę w cenach, po których towar kupowała Hanka.
Kilka transakcji udało się Justynce przeprowadzić, ale bardzo szybko wszystko się wydało.
Hanka próbowała rozmawiać z Tomkiem, ratować współpracę. Ale on nie potrafił postawić się żonie. A Justynka podskakiwała i krzyczała, że sama potrafi sprzedać kilka razy tyle co Hanka.

Hanka zabrała swoje papiery, formy i projekty, które były jej własnością i wypowiedziała umowę. Żeby nie stracić klientów, zleciła produkcję gdzieś indziej.

Justynka jednak nie poradziła sobie ze sprzedażą. Tym bardziej, że Hanka dość szybko odzyskała swoich klientów. Tomek został z rozkręconą firmą, zobowiązaniami wobec pracowników oraz dostawców i bez sprzedaży.
Walczył przez prawie 3 lata i... sprzedał zakład Hance.

Oczywiście imiona zmieniłem, ale ta kobieta prosiła, żeby zwracać się do niej zdrobnieniem. Inaczej udawała że nie słyszy, albo strzelała focha.

handel

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 517 (529)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…