Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74155

przez ~Koniecswiata ·
| Do ulubionych
Oto jak traktowani są Polacy mieszkający za granicą przez własny rząd.
Mieszkam na tyle daleko, ze przysługuje mi możliwość wyrobienia paszportu w konsulacie.
Konsulat jeden na cały (niemały) kraj.
Godziny w których konsulat obsługuje petentów: pn-pt 9-12 (???)

Także jeśli samolotem wybierasz się z drugiego końca kraju, to masz pecha jeśli akurat nie ma połączenia w takich godzinach.
Mam o tyle szczęścia, że mieszkam w tym samym mieście, w którym jest konsulat.
Co prawda miasto jest o tyle wielkie, ze dojazd do konsulatu zajmuje mi ponad godzinę, ale da się przeżyć...
Nie przyszło mi do głowy, że jedyny polski urząd może pracować w tak śmiesznych godzinach, więc wybierając się tam około godziny 13:00 szczęka opadła mi do ziemi, gdy usłyszałam, ze już zamknięte... Pół dnia w plecy, ale nic.

Próbuje dnia następnego.
Opłata za wyrobienie paszportu $170...
Kilkakrotnie więcej niż w Polsce..
Ok, przeżyje. Nieczęsto zdarza mi się nosić przy sobie więcej niż $30 w gotowce (jak większości w tych czasach), więc podaję pani kartę. No ale nie, bo przecież Polska zatrzymała się w PRL i takie rzeczy jak płatność kartą to już za dużo jak na jedyny polski urząd w kraju, w którym mieszka kilkadziesiąt tysięcy Polaków (może nawet więcej, szczerze powiedziawszy to się nie orientuję dokładnie, ale trochę nas tu jest). Bankomatu w pobliżu oczywiście brak. Trzeba wsiadać w samochód i pojechać parę km do najbliższego centrum handlowego.

Teraz wisienka:
Na nowy paszport (który jest jedynym honorowanym tutaj polskim dokumentem), muszę czekać 3 miesiące. Stary paszport (wciąż ważny) mi odebrano.
Jestem więc pozbawiona jakiegokolwiek dokumentu tysiące kilometrów od domu.
Nie załatwię żadnych spraw urzędowych, ani normalnych codziennych, bo do wszystkiego potrzebny jest paszport.
Genialnie!

zagranica

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 208 (340)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…