zarchiwizowany
Skomentuj
(71)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Taka wymowna sytuacja z pewnej imprezy.
Poszliśmy z Mężem na festyn. Spotkałam tam grupkę, naprawdę dawnych znajomych. Gdy dowiedzieli się o naszym ślubie, stwierdzili, że "trzeba to opić" i umówiliśmy się na after party na działce kolegi.
Kilka słów o koledze: kiedyś spoko ziomuś, może nie najinteligentniejszy, ale z poczuciem humoru, wszyscy go lubili. Jego jedyną dziewczyną od lat była piłka nożna.
No ale facet zmienił się nie do poznania, ogolił się na łyso, ochrzcił mianem narodowca i wiernie tępi wszystko, co niepolskie.
Wyobraźcie sobie ten armagedon, kiedy poznał mojego Męża, który od lat nosi długie kudły i ma korzenie ukraińskie. Aczkolwiek Jego rodzice są Polakami - tak dla jasności.
W ramach integracji, zaczęły się przepytywania. Jeśli Mąż nie wiedział czegoś o piłce nożnej, był nazywany pedałem. Co chwilę leciały epitety, że jest je**nym obcokrajowcem i ich wszystkich to trzeba do gazu.
Kochany znosił to, bo widział, że z resztą znajomych bawię się dobrze i z zainteresowaniem słuchał o moich starych dziejach, kiedy jeszcze nie byliśmy parą.
Miarka się przebrała, gdy narodowiec zaczął się pchać do mnie z łapami. Tu już moja strefa bezpieczeństwa została naruszona, więc Kochany zareagował i próbował usadzić buraka. Najpierw kulturalnie. Potem mniej. "Patriota" był tak pijany i rozjuszony, że nie reagował na głos kumpli, że ma się uspokoić, tylko za wszelką cenę pragnął doprowadzić do bójki. Stanęłam między nimi (tarcza z kobiety zazwyczaj łagodzi konflikty, przynajmniej nie zdarzyło mi się, by było inaczej), ale tamten zamiast się uspokoić, zaczął wygrażać, że mi przy***rdoli, że się puściłam z Ukraińcem i jestem kvrwą.
Na takie dictum, po prostu ewakuowaliśmy się z imprezy.
Wiecie co... jakoś napalonemu patriocie nie przeszkadzało, że w tym samym stopniu, co Mąż jest Ukraińcem, ja jestem Niemką.
Typ mieszka niedaleko mojego miejsca pracy, odgrażał się, że "mnie odwiedzi", ze strachu poprosiłam koleżankę z drugiej zmiany, żeby nazajutrz poszła za mnie.
Czasem mnie nachodzi taka myśl... chyba potrzeba nam tu trochę "zgniłego zachodu", żeby nasi dzielni patrioci przestali się z nudów czepiać normalnych, polskich, heteroseksualnych małżeństw. Jak łatwo można dziś zarobić w zęby za długie włosy, za brak telewizora, za dziadka albo babcię.
Wstyd mi. Wstyd przed światem za takich "obrońców Ojczyzny".
Poszliśmy z Mężem na festyn. Spotkałam tam grupkę, naprawdę dawnych znajomych. Gdy dowiedzieli się o naszym ślubie, stwierdzili, że "trzeba to opić" i umówiliśmy się na after party na działce kolegi.
Kilka słów o koledze: kiedyś spoko ziomuś, może nie najinteligentniejszy, ale z poczuciem humoru, wszyscy go lubili. Jego jedyną dziewczyną od lat była piłka nożna.
No ale facet zmienił się nie do poznania, ogolił się na łyso, ochrzcił mianem narodowca i wiernie tępi wszystko, co niepolskie.
Wyobraźcie sobie ten armagedon, kiedy poznał mojego Męża, który od lat nosi długie kudły i ma korzenie ukraińskie. Aczkolwiek Jego rodzice są Polakami - tak dla jasności.
W ramach integracji, zaczęły się przepytywania. Jeśli Mąż nie wiedział czegoś o piłce nożnej, był nazywany pedałem. Co chwilę leciały epitety, że jest je**nym obcokrajowcem i ich wszystkich to trzeba do gazu.
Kochany znosił to, bo widział, że z resztą znajomych bawię się dobrze i z zainteresowaniem słuchał o moich starych dziejach, kiedy jeszcze nie byliśmy parą.
Miarka się przebrała, gdy narodowiec zaczął się pchać do mnie z łapami. Tu już moja strefa bezpieczeństwa została naruszona, więc Kochany zareagował i próbował usadzić buraka. Najpierw kulturalnie. Potem mniej. "Patriota" był tak pijany i rozjuszony, że nie reagował na głos kumpli, że ma się uspokoić, tylko za wszelką cenę pragnął doprowadzić do bójki. Stanęłam między nimi (tarcza z kobiety zazwyczaj łagodzi konflikty, przynajmniej nie zdarzyło mi się, by było inaczej), ale tamten zamiast się uspokoić, zaczął wygrażać, że mi przy***rdoli, że się puściłam z Ukraińcem i jestem kvrwą.
Na takie dictum, po prostu ewakuowaliśmy się z imprezy.
Wiecie co... jakoś napalonemu patriocie nie przeszkadzało, że w tym samym stopniu, co Mąż jest Ukraińcem, ja jestem Niemką.
Typ mieszka niedaleko mojego miejsca pracy, odgrażał się, że "mnie odwiedzi", ze strachu poprosiłam koleżankę z drugiej zmiany, żeby nazajutrz poszła za mnie.
Czasem mnie nachodzi taka myśl... chyba potrzeba nam tu trochę "zgniłego zachodu", żeby nasi dzielni patrioci przestali się z nudów czepiać normalnych, polskich, heteroseksualnych małżeństw. Jak łatwo można dziś zarobić w zęby za długie włosy, za brak telewizora, za dziadka albo babcię.
Wstyd mi. Wstyd przed światem za takich "obrońców Ojczyzny".
patriota
Ocena:
57
(271)
Komentarze