Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74349

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie o wychowywaniu kolejnego pokolenia piekielnych.

Jakiś czas temu w markecie spotkałem, a raczej usłyszałem matkę z dziećmi. Ponieważ była w sąsiedniej alejce, nie mogłem widzieć co robiły jej dzieci (wnioskując po dźwiękach były raczej grzeczne), natomiast ją słyszałem dobrze. Bardzo dobrze.

- NO WRACAJ TUTAJ, ROZUMIESZ?! WSZYSTKO POZRZUCASZ, WSZYSTKO I BĘDĘ MUSIAŁA PŁACIĆ! NO NIE RUSZAJ NICZEGO, WSZYSTKO POZRZUCASZ!!!

I tak w koło Macieju, darła się jakby położył ją kto na rozżarzone węgle. Żadnego tupotu małych stópek nie słyszałem, podobnie jak dziecięcego harcowania, może po prostu wściekła matka je zagłuszała?

Tak się złożyło, że stanąłem w kolejce do kasy tuż za nią i miałem okazję się przyjrzeć tym "diabłom wcielonym". Chłopiec, na oko trzyletni, stał cicho przy wózku, a pięcioletnia dziewczynka obok jadła bagietkę. Gdy przyszła kolej kobiety, zaczęła drzeć się do córki (poważnie, od razu w krzyk, nawet nie próbowała zacząć spokojnie):

- NATYCHMIAST DAJ MI TĘ BAGIETKĘ, JAK MUSZĘ ZA NIĄ ZAPŁACIĆ! DAJ MI JĄ, JUŻ!!!

Wtedy córka pokazała, że jabłko niedaleko pada od jabłoni i pilnie uczy się od matki. Wykrzywiła się i wywarczała-wysyczała (naprawdę nie wiem, jak lepiej określić ten dźwięk):

- JEEEEEEEEEEM!!!

I dała dyla ze sklepu. Oczywiście bagietka wcale nie była potrzebna, by kasjerka ją nabiła, więc kobieta szybko zapłaciła za zakupy i pobiegła za córką.
Pewnie była z niej dumna jak paw.

market

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 181 (221)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…