Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#74353

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dni miasta, nieważne jakiego. Impreza na około 6-8 tys. osób. Co istotne, dość dobrze zorganizowana (co wcale nie jest regułą). Kompetentna i - o dziwo - miła ochrona, wystarczająca liczba toi-toiów ustawionych z głową (w cieniu, dzięki czemu nie cuchnęły), porządna scena i bardzo dobre nagłośnienie, ogólnie spoko. Można się czepić na przykład tego, że stoiska z jedzeniem i napojami były ustawione przy głównej alejce, którą wchodziło się i wychodziło z imprezy, a miała ona ok. 2,5 m szerokości, przez co był tam potworny tłum, ludzie czekający w kolejkach blokowali przejście, a ci idący wytrącali im (niechcący) z rąk jedzenie i napoje. Ale nie o tym będzie, bo na tle piekielności uczestników imprezy to naprawdę nic. Przejdźmy więc do zachowań imprezowiczów.

1. Po zakończeniu koncertu kilkutysięczny tłum przewala się wspomnianą alejką. Niektórzy w nim idący mają "fantastyczne" pomysły. Na przykład nagłe zatrzymanie się, zawrócenie, czy (hit) zatrzymanie się z przyklęknięciem w celu zawiązania obuwia. Wiadomo, że na takich imprezach rozmaite napoje osłabiają refleks, więc skutkiem było około 5-6 osób wyłożone na "geniusza" od buta. Pomijam już fakt, że jakieś 3/4 społeczeństwa potrafi stosować się do zasady chodzenia prawą stroną, ale zawsze paru cymbałów musi się ryć po prąd.
2. Sam pomysł zabierania dwu- czy czterolatków na taką imprezę nie jest moim zdaniem najlepszy (pół biedy, jeśli dziecko ma ochronniki słuchu, a rodzice staną z nimi na uboczu - rozumiem, że mogą chcieć posłuchać koncertu, a nie mają z kim zostawić pociech). Ale pchanie się z nimi pod scenę, gdzie berbecie sięgające dorosłym do połowy uda biegają samopas wpadając pod nogą ludziom w pogo? Albo we wspomnianym wcześniej tłumie - takiego malucha naprawdę nie widać i łatwo go stratować. Więc dzieci albo na ręce, albo przeczekać tłum.
3. Buractwa "ludzi", którzy stojąc 4-5 metrów od kosza wyrzucają puste puszki lub plastikowe kubki po piwie pod nogi nie skomentuję.
4. Palenie w tłumie - rozumiem, że jak pali większość, to cóż, jej prawo (choć nadal uważam, że to chamskie, bo niepalący też ma prawo posłuchać koncertu bez wdychania tego gówna). Ale kiedy w zasięgu wzroku (nieco na uboczu tłumu) nie ma ani jednej osoby palącej, stoją za to całe rodziny itd., to wypadałoby się dostosować. Ale nie, dwie stare lokomotywy (czytaj: baby po 60-tce palące jednego za drugim) muszą podmuchać ludziom w twarz tym smrodem. Niby nie ma zakazu, ale nie ma też zakazu pierdzenia publicznie, a tego raczej nie robimy, prawda? A przecież śmierdzi podobnie, przy czym pierdy raczej nie powodują raka.
5. Parkowanie - wiadomo, że każdy chce mieć najbliżej na imprezę. Ale w promieniu ok. 200-300 metrów od wejścia miejsc parkingowych było jeszcze trochę. Mimo to znaleźli się Janusze, którzy musieli zaparkować 10-30 metrów od bramy, na dwumetrowym chodniku, z którego zostawało tyle miejsce, że ludzie przeciskali się idąc bokiem. O przejściu z wózkiem nie było mowy. Dodam, że to droga krajowa.
6. Wejście na teren imprezy, oczywiście zakaz wnoszenia alkoholu (czyli bardzo łagodny zapis, bo na większość zamkniętych imprez masowych nie można wnieść żadnych napojów). Mimo to jakiś Sebix z Karyną kłócą się z ochroną, bo pani ochroniarz chciała poprosić panienkę o otworzenie torebki. Oczywiście nie weszli, na odchodnym drąc się na pół ulicy "jakim prawem ta ku*wa ma mi torebkę sprawdzać?" - ano takim, że po to tam jest, regulamin wisi na płocie obok wejście, a nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania.

Pewnie by się jeszcze coś znalazło, ale na szybko tyle. Ludzie, myślenie i kultura nie bolą, a pozwolą na spokojną zabawę wam i innym.

dni_miasta koncert impreza

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 24 (124)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…