Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74464

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Parę ładnych lat temu trafił mi się iście piekielny "klyent". Były to czasy gdy dopiero rozpoczynałem swoją przygodę z naprawami laptopów więc i ceny takich napraw były bardzo niskie. Klient ten trafił z polecenia kolegi gdzie razem pracowali. Naprawa dotyczyła wymiany zbitego ekranu. Laptop stosunkowo świeżej produkcji już z ekranem 15.6" led więc w miarę nowość na rynku więc i cena ekranu nie mała bo z przesyłką za sam ekran trzeba było zapłacić 280 zł. Klient poinformowany o tym fakcie, z wymianą miało go to kosztować 320zł, kazał robić.

Zamówiłem więc ja ekran, dosyć szybko bo w przeciągu paru dni komputer był gotowy do odbioru, kolega klienta poinformował że może go zabrać. Tu powinno być szczęśliwe zakończenie, klient płaci i wszyscy są zadowoleni ale... No właśnie ale klient się nie pojawił i nie miał zamiaru chyba się pojawić. Kolega go naciskał, tyle co wybrał wypłate więc mu mówi:

- Ty, kasę wybrałeś to teraz jedź się rozliczyć bo chłopak na kasę czeka

- Dobra dobra, już jadę

No i nie dojechał. Tak jechał dość długo aż minął rok czasu. Długa ta droga strasznie widać była. Od kolegi się dowiedziałem, że z roboty go wyrzucili. Zacząłem się zastanawiać co tu zrobić. Postanowiłem, że laptopa trzeba sprzedać. Wymieniłem w nim procesor na szybszy, dołożyłem pamięci ram, klawiatura wyczyszczona (już w niej rosła obca cywilizacja), obudowa wyczyszczona i wypolerowana (laptop błyszczący, da się wypolerować :) ) i już miałem szukać kupca gdy pewnego dnia dzwoni obcy numer, dzwoni jakaś kobieta:

K1 - Dzień dobry, chciałabym odebrać laptopa z naprawy (ja wmurowany, bo nic do wydania nie mam z napraw)

JA - Dzień dobry, o jakiego laptopa się rozchodzi?

K1 – O takiego marka takaitaka na wymianę ekranu rok temu zostawiony (nie miał odwagi sam facet zadzwonić to wkręcił dziewczynę, żeby za niego temat załatwiała)

JA - Aha, wszystko fajnie tylko ja już tego laptopa nie mam (oczywiście leżał sobie, ale chciałem teraz im ciśnienie podnieść)

K1 - Jak to nie ma? (w tle słyszę tego pajaca jak się wkurza, przysłuchiwał się bacznie rozmowie i w tym momencie on przejął telefon)

K2 - O co chodzi że tego laptopa nie ma?

JA - Żartowałem, jest ten laptop, ale po roku czasu do zapłaty jest nie 320 zł, a 500 zł

K2 - Co?! Miało być 320zł i ja więcej nie zapłacę!

JA - minął rok czasu, laptopa szykowałem już na sprzedaż bo mam zamrożone w nim pieniądze, dołożyłem sporo do niego i dlatego taka a nie inna cena (tu wymieniłem co w nim robiłem)

K2 - ok ale ma być na to faktura VAT!

JA - nie ma sprawy, kolega z serwisu wystawi fakture, ale cena na niej będzie minimum 800zł

K2 - W takim razie zgłaszam na policję kradzież laptopa!

JA - jak dla mnie możesz to zgłaszać nawet do papieża czy premiera (tu nie wytrzymałem i się rozłączyłem)

Minęło od tej rozmowy jakieś 3 dni, on się nie odzywa, aż tu pewnego pięknego zimowego poranka, godzina 8 dzwoni domofon. Odbieram "dzień dobry, policja proszę otworzyć". Cóż na władzę nie poradzę, więc grzecznie wpuszczam. Panowie skrobią się na to nieszczęsne 4 piętro, a ja myślę nad tym co im powiedzieć i gdzie by tu laptopa skitrać, żeby nie widzieli :). W końcu udało im się wdrapać na to 4 piętro, drzwiczki otwieram i taka oto rozmowa się wywiązała:

P1 - Dzień dobry, my do Pana Jana Nowaka

JA - Dzień dobry, nikt tu taki nie mieszka

P2 - Jak to? My mamy tu adres podany, że tu wynajmuje, piekielna 23a/24

JA - Tylko, że tutaj jest 23/24

P1 - Oj, pomyłka, przepraszamy

Cóż, niby pomyłka, ale kawy już nie było potrzeba :). Sprawa laptopa ucichła na około 6 miesięcy, panowie niebiescy nigdy nie przyszli w tej sprawie. Po 6 miesiącach był ciąg dalszy przygód, na szczęście tym razem miał już swój koniec. Nie miał odwagi dzwonić sam, więc dzwonił za niego kolega i robił za mediatora. Okazało się, że on bardzo potrzebuje tego laptopa, że on zapłaci tylko jakby się dało trochę taniej. Dowiedziałem się wtedy dlaczego tak spokorniał. Laptop nigdy nie był jego, był własnością jego dziecka. Żona na sprawie rozwodowej przedstawiła fakturę na zakup nieszczęsnego laptopa na 2000 zł, dodając że on go zabrał i dziecko go nie ma od prawie 2 lat. Wisiało nad nim widmo dodatkowych 2000 zł do spłaty za komputer. Finalnie dałem się ubłagać na 450zł, co w efekcie zapłacił.

Była to najdłuższa i najbardziej piekielna naprawa laptopa, jaką miałem nieprzyjemność wykonywać. Straszył mnie policją, nie dałem się zastraszyć z prostych powodów, wszystko było załatwiane przez pośredników, nigdy nie widział mnie na oczy, nie znał ani mojego nazwiska, ani mojego adresu, więc tak naprawdę co by zgłosił? Do dziś zdarzają się piekielni klienci i zdarzać się będą zawsze, jednak jak na razie ten jest numerem jeden na mojej liście przebojów :)

serwis

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 157 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…