Jestem przewodnikiem miejskim.
Może część z was słyszała o idei "free tour".
W skrócie, wycieczka za napiwki, nie sprzedajemy
żadnych biletów aczkolwiek wyraźnie na początku zaznaczmy, że firma jest prywatna a napiwki to jedyne źródło naszych dochodów.
Turyści mogą dołączyć kiedy chcą, tak samo jest z odłączeniem się od wycieczki (jak łatwo zauważyć te wycieczki nie są specjalnie wiążące), ale na ogół ludzie którzy są od samego początku, zostają do końca.
Do rzeczy.
Stoję w "punkcie zbornym" czekając na turystów, mam jakieś 15min do rozpoczęcia.
Przychodzi pierwszy z nich.
Standardowo "mamy 15min do rozpoczęcia, jeśli chcesz, możesz poczekać ze mną albo *tu wskazuję za siebie* zobaczyć wnętrze kościoła, można wejść za darmo, w środku mamy bardzo interesujący gotycki ołtarz :)"
Cóż, po podejściu gościa widzę, że moja słowa raczej nie mają dla niego większego znaczenia, ale wywiązuje się między nami krótka rozmowa. Przyjechał z Holandii, zostaje na parę dni no i ogólnie zadowolony. Im więcej z nim rozmawiałem tym bardziej coś mi w nim nie pasowało, wyglądał mi na takiego "cwaniaczka", więc z góry założyłem, że nie będzie on dla mnie najlepszym towarzyszem do rozmowy podczas wycieczki.
Na szczęście wypalił, że idzie poszukać jakichś okularów przeciwsłonecznych i chciałby żebym polecił mu jakieś tanie miejsce. Wskazówki otrzymawszy, zniknął.
Wraca po paru minutach, nadal jest jedynym członkiem "grupy".
Ja : i jak ?
On : znalazłem
J : ile kosztowały ?
O : 25 złotych, drogo hehe, oskubali mnie ale co zrobisz,
sam w Holandii pracuję jako kelner i też skubię turystów na kasę, tak działa system hehe
J : ...
O : w sumie to ten facet nie oskubał mnie, tylko Ciebie hehe
J : (totalnie nie wiedziałem co na takie coś mam mu odpowiedzieć) Cóż zrobię...
O : hehe
Oczywiście chodziło o napiwek, "zapłaciłem dużo za okulary więc nie będzie tipa". Generalnie się tym nie przejąłem, już było dla mnie jasne, że nic mi nie zostawi a do tego znalazł sobie cudowną wymówkę.
Miałem takie sytuacje już wcześniej, zawsze jestem na to gotowy, że ktoś może Ci najzwyczajniej w świecie nie zostawić napiwku, zresztą, nikt nie ma takiego obowiązku! Co więcej, jest to jak najbardziej zrozumiałe kiedy komuś nie spodobała się wycieczka/moja osoba lub kiedy ktoś podróżuje przez Europę i musi uważać na finanse. Jednak najczęściej ludzie doceniają trud jaki wkładasz w oprowadzenie ich, jak i doceniają ilość oraz jakość informacji jakie im przekazujesz, przez co starają ci się to okazać w odpowiedni sposób.
A tutaj ? Cóż, kolega od początku dał mi do zrozumienia, że zamierza się dobrze bawić nie wydając na to złamanego grosza.
Trochę mnie to poirytowało ale na szczęście grupa urosła do 15 osób i nie musiałem z nim zamieniać ani jednego słowa więcej.
Zniknął przed końcem wycieczki, na przedostatnim przystanku.
Ja tylko nie rozumiem, czy chciał sobie ze mnie pożartować, zrobić mi na złość czy o co chodziło. Nie wiem jakiej reakcji się spodziewał. Miałem pobiec do sprzedawcy i powiedzieć "oddawaj pieniądze, to mój napiwek!!" ?
Swoją drogą, ja na swoje okulary wydałem 50zł w internecie a wcale nie uważam, że to "super expensive" a do zamożnych osób nie należę.
Może część z was słyszała o idei "free tour".
W skrócie, wycieczka za napiwki, nie sprzedajemy
żadnych biletów aczkolwiek wyraźnie na początku zaznaczmy, że firma jest prywatna a napiwki to jedyne źródło naszych dochodów.
Turyści mogą dołączyć kiedy chcą, tak samo jest z odłączeniem się od wycieczki (jak łatwo zauważyć te wycieczki nie są specjalnie wiążące), ale na ogół ludzie którzy są od samego początku, zostają do końca.
Do rzeczy.
Stoję w "punkcie zbornym" czekając na turystów, mam jakieś 15min do rozpoczęcia.
Przychodzi pierwszy z nich.
Standardowo "mamy 15min do rozpoczęcia, jeśli chcesz, możesz poczekać ze mną albo *tu wskazuję za siebie* zobaczyć wnętrze kościoła, można wejść za darmo, w środku mamy bardzo interesujący gotycki ołtarz :)"
Cóż, po podejściu gościa widzę, że moja słowa raczej nie mają dla niego większego znaczenia, ale wywiązuje się między nami krótka rozmowa. Przyjechał z Holandii, zostaje na parę dni no i ogólnie zadowolony. Im więcej z nim rozmawiałem tym bardziej coś mi w nim nie pasowało, wyglądał mi na takiego "cwaniaczka", więc z góry założyłem, że nie będzie on dla mnie najlepszym towarzyszem do rozmowy podczas wycieczki.
Na szczęście wypalił, że idzie poszukać jakichś okularów przeciwsłonecznych i chciałby żebym polecił mu jakieś tanie miejsce. Wskazówki otrzymawszy, zniknął.
Wraca po paru minutach, nadal jest jedynym członkiem "grupy".
Ja : i jak ?
On : znalazłem
J : ile kosztowały ?
O : 25 złotych, drogo hehe, oskubali mnie ale co zrobisz,
sam w Holandii pracuję jako kelner i też skubię turystów na kasę, tak działa system hehe
J : ...
O : w sumie to ten facet nie oskubał mnie, tylko Ciebie hehe
J : (totalnie nie wiedziałem co na takie coś mam mu odpowiedzieć) Cóż zrobię...
O : hehe
Oczywiście chodziło o napiwek, "zapłaciłem dużo za okulary więc nie będzie tipa". Generalnie się tym nie przejąłem, już było dla mnie jasne, że nic mi nie zostawi a do tego znalazł sobie cudowną wymówkę.
Miałem takie sytuacje już wcześniej, zawsze jestem na to gotowy, że ktoś może Ci najzwyczajniej w świecie nie zostawić napiwku, zresztą, nikt nie ma takiego obowiązku! Co więcej, jest to jak najbardziej zrozumiałe kiedy komuś nie spodobała się wycieczka/moja osoba lub kiedy ktoś podróżuje przez Europę i musi uważać na finanse. Jednak najczęściej ludzie doceniają trud jaki wkładasz w oprowadzenie ich, jak i doceniają ilość oraz jakość informacji jakie im przekazujesz, przez co starają ci się to okazać w odpowiedni sposób.
A tutaj ? Cóż, kolega od początku dał mi do zrozumienia, że zamierza się dobrze bawić nie wydając na to złamanego grosza.
Trochę mnie to poirytowało ale na szczęście grupa urosła do 15 osób i nie musiałem z nim zamieniać ani jednego słowa więcej.
Zniknął przed końcem wycieczki, na przedostatnim przystanku.
Ja tylko nie rozumiem, czy chciał sobie ze mnie pożartować, zrobić mi na złość czy o co chodziło. Nie wiem jakiej reakcji się spodziewał. Miałem pobiec do sprzedawcy i powiedzieć "oddawaj pieniądze, to mój napiwek!!" ?
Swoją drogą, ja na swoje okulary wydałem 50zł w internecie a wcale nie uważam, że to "super expensive" a do zamożnych osób nie należę.
Ocena:
240
(268)
Komentarze