Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75392

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Całkiem niedawno podjęłam pracę w markecie Carrefour.

Pracuję tam już drugi tydzień, ale nazbierało się kilka piekielnych sytuacji.
Sporą ilość klienteli stanowią tam seniorzy, oraz uczniowie pobliskiego technikum.

Na uczniów technikum nie narzekam. Płacą zawsze odliczoną gotówką, bądź kartą, nie grymaszą i nie wydziwiają.

Seniorzy to temat rzeka. Na szczególne brawa i oklaski za piekielność zasługuje starsza pani, która stwierdziła że z premedytacją i satysfakcją jak najwolniej odliczam 80zł w bilonie, podane mi przez jednego z klientów, a ona czeka jak ten baran. Cóż, odliczenie tych monet zajęło mi najwyżej minutę, podczas której rozlegało się stękanie i dyszenie seniorki. Dziwię się, że taka ponoć biedna i schorowana a miała siłę tak narzekać.

Stałym klientem jest pan, który ma dziwny nawyk. Żąda aby każdą rzecz z koszyka nabić mu na osobny paragon, i płaci za każdą transakcję tą samą kartą. Po otrzymaniu paragonów stoi dłuższą chwilę przy kasie , blokując ruch, nie reagując na to, że inni klienci chcą przejść.. stoi jak Sztywny Pal Azji spoglądając oskarżycielskim wzrokiem na kasjerkę i otrzymane świstki. Pytany czy coś się nie zgadza milczy i kontynuuje przeglądanie paragonów.

Ostatnio kłócił się ze mną, że 45 groszy za pomidora da się zapłacić kartą.
Tłumaczyłam mu wytrwale, że niestety taka niska kwota nie może być zapłacona kartą - co wywołało sapanie i krzyki "jak to tak, dlaczego, ja żądam kierownika sklepu!!!TY NIE UMIESZ! PRZYPADKOWA ZNAJDA Z ULICY!".

Interwencja kierownika sklepu spowodowała, że Monsieur Awanturnik rzucił 50 groszy i wyszedł obiecując, że już tu nigdy nie wróci.

Jakżeby inaczej - wrócił następnego dnia i znowu zaczął swoją polkę galopkę.

Przedwczoraj zaś ja, kierownik sklepu i ochrona zostaliśmy zrównani z ziemią.
Klient, który kupił mleko modyfikowane dla dziecka, wrócił po godzinie z rozdartą gębą, nie dał nikomu dojść do słowa, zwyzywał mnie, ochroniarza i kierownika sklepu pięć pokoleń wstecz. Padły groźby podania nas do sądu, Sanepidu i Bóg wie gdzie jeszcze.

Kiedy raczył spuścić z tonu, przechwyciłam nieszczęsną puszkę. Nie zauważyłam żadnych nieprawidłowości więc ryzykując kolejny stek wyzwisk spytałam o co właściwie chodzi.

Szanowny wziął datę produkcji za dzień na który rzekomo przypadał koniec terminu ważności. Objaśniony, że to data produkcji, wyrwał mi puszkę i wyszedł ze sklepu bez żadnego przepraszam czy pocałuj mnie w de.

W końcu najlepiej przyjść, zwyzywać i nie dać spokojnie wyjaśnić sytuacji.
Na szczęście mnie to nie rusza, niech sobie krzyczą i ośmieszają się zamiast spokojnie dopytać - to tylko pokazuje poziom wychowania wyniesiony z domu.

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 318 (350)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…