Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75505

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dwa tygodnie temu zmieniłam mieszkanie. Tańsze, lepsza okolica, nie przeszkadzało mi i współlokatorce, że to kawalerka, jakoś sobie poradzimy. Od razu od właścicieli dowiedziałyśmy się, że blok głównie zamieszkiwany jest przez starsze osoby oraz ostrzegli nas przed sąsiadką z dołu, która lubi ciszę. Stwierdziłyśmy, że nie będzie problemu, zawsze chciałyśmy żyć w zgodzie z sąsiadami, nie robimy nigdy dużych imprez, uważamy, że lepiej jest pójść do kogoś innego na imprezę niż później sprzątać u siebie. Chciałyśmy tylko zrobić parapetówkę, oraz urodziny raz moje, raz współlokatorki. Nigdy nie miałyśmy problemów z sąsiadami, więc i tutaj uważałyśmy, że nie będziemy miały. Jednak trochę się pomyliłyśmy.

Pierwszy dzień po przeprowadzce. Zaprosiłyśmy wspólnego kolegę na piwo. Muzyka nie grała, bo nawet nie miałyśmy jeszcze internetu w mieszkaniu, kupiliśmy sobie po jednym piwie, więc nawet głośno się nie zachowywaliśmy, ale wiadomo, jak to piwo, trzeba od czasu do czasu pójść do łazienki. Kilka minut po 22 usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Wszyscy zdziwieni, bo nikogo nie zapraszaliśmy, a jakby ktoś do nas przyszedł, to by zadzwonił domofonem, aby w ogóle do klatki wejść. Otwieram drzwi, a tam kobieta, na oko 50-60 lat i zaczyna tyradę, że jej córka chce się wyspać do pracy jutro rano, że jest głośno, że prosi nas, aby było cicho, żadnych imprez w środku tygodnia. Popatrzyłam się na nią zdziwiona, przecież żadnej imprezy nie było, ani muzyki, ani głośnych rozmów. Powiedziałam jej to, a ona stwierdziła, że za głośno chodzimy. Więc zwróciłam jej uwagę, że nie mamy nałożonych butów, podłoga niestety skrzypi, a blok z wielkiej płyty, więc się wszystko nosi. Pogadała, pogroziła policją i poszła.

Kilka dni później zaprosiłyśmy koleżankę z chłopakiem. W środku tygodnia, ja ze współlokatorką miałyśmy jeszcze wolne na uczelni, a akurat tak się złożyło, że koleżanka z chłopakiem mieli wolne następnego dnia w pracy. Kupiliśmy sobie kilka piw, włączyliśmy muzykę na laptopie tak, aby jej nie było słychać w kuchni sąsiadującej z pokojem i zajęliśmy się grą w alko chińczyka (gra podoba do chińczyka, jednak na każdym polu są zadania do wykonania, np. osoby z czarnymi skarpetkami piją, albo opowiedz kawał albo wypijesz 3 łyki). Chwilę po tym, jak zaczęliśmy grę, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Tak, to znowu była sąsiadka z dołu, tym razem za głośno się śmialiśmy i pogroziła policją. Stwierdziliśmy, że lepiej będzie pójść do koleżanki po 22, aby nie mieć problemów.

Dzisiaj stwierdziłam, że mając wolny dzień posprzątam w mieszkaniu. Trochę poszurałam krzesłami, popodnosiłam worki ze śmieciami (w których także i były butelki i puszki) oraz przeszłam się z 2 razy po mieszkaniu w butach, aby wynieść śmieci. Gdy wróciłam, sąsiadka z dołu przyszła i stwierdziła, że za głośno chodzę i że robię właśnie imprezę. Nic nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam jej drzwi.

Mało piekielne? Właściciele mówili, że potrafiła codziennie przychodzić do matki właściciela (kobieta zmarła w wieku 96 lat) i mówić, że za głośno szura nogami po mieszkaniu.

sąsiedzi

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 321 (353)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…