Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75527

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Spotkanie w szerszym gronie znajomych, w pewnym momencie znajoma która prowadzi dg(działalność gospodarczą) zaczyna wywód z cyklu jak to jej ciężko i nie jest to opowieść o przejściach z ZUS, US, kontrolami z takiej czy innej instytucji, ale o zmieniającej się sytuacji na rynku pracy.

Zaczyna jej wtórować jakiś jej znajomy - korpo-ludek na stanowisku menadżerskim. No więc potencjalnym kandydatom to się teraz w głowach, poprzewracało, nie ma i nie będzie zgody na dyktat pracownika (na moje zwrócenie uwagi, czy jej zdaniem dyktat pracodawcy jest ok? stwierdziła, że tak bo to jest sytuacja naturalna - no cóż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia).

Korpo-ludek wtóruje (po 3 minutach widać, ze gość się nie nadaje do żadnego zarządzanie ludźmi - tam nie ma miejsca na emocje, a z niego te, aż buchają przy każdym słowie).

No i zaczynają się konkrety - znajoma ma kandydata do pracy na stanowisku wymagającym mocno specjalistycznej wiedzy, wszystko ekstra ale jak przychodzi do kwestii wynagrodzenia gość mówi wprost - teraz, ma X plus premie, do tego służbowy samochód, opiekę medyczną dla siebie i rodziny, rodzinną kartę multisport jak ona zamierza to przebić.

No i obraza majestatu jak tak w ogóle można, jak można z takim podejściem przychodzić na rozmowę, co za roszczeniowa postawa itd.

Korpo-ludek wali w ten sam deseń - nie może znaleźć pracowników, on ma sztywno za budżetowane pieniądze na konkretne stanowisko, kandydaci chcą 2 raz tyle, ludzie są odrealnieni nie wiedzą jak to wygląda.Ma dziewczynę która się wstępnie zgadza na warunki, a w ostatniej chwili rezygnuje bo dostała lepszą ofertę i jak on przed dyrektorem wyszedł.
W pewnym momencie korpo-ludek wygłasza najważniejsze zdanie w tej całej jałowej dyskusji - jak by mieli płacić tyle co ludzie oczekują, to by musieli cały budżet przeorać i kasę z wynagrodzeń dla menadżerstwa przenieść na pensję szeregowych pracowników.

Wtrąciłem się w tym miejscu i mówię, ze przecież na to samo wychodzi - jak nie masz kim to musisz sam to zrobić. Jak nie zrobisz to góra pozbędzie się nieefektywnego menadżera, a nie pracowników, ergo wykonujesz znacznie więcej obowiązków za te same pieniądze.

Wyskoczyła na mnie znajoma, że ona ma związane ręce, jak by dała takie pensje, ile ludzie chcą to by musiała ceny podnieść i przestała by być konkurencyjna, ona nie może, bo koszty ma sztywne - zapytałem, czy nie pomyślała o tym, że trzeba będzie rozważyć obniżenie własnych dochodów, bo jak nie będzie miała kim wykonywać zleceń to na 100% wypadnie z rynku.

No i się zaczęło - ja się nie znam bo sam jestem etatowcem, syty głodnego nie zrozumie, one nie po to zakładała dg i zasuwała po 14-16 h na dobę, żeby musieć się szczypać.
Zaczęły się wycieczki osobiste - jej nikt nie pomagał, tatuś nie za sponsorował jej studiów w stanach, ona miała ciężko.
Nie pozostałem dłużny, wspominając, żeby nie przesadzała z tym wypruwaniem żył, bo z tego co pamiętam, jak zaczynała z działalnością to tatuś piastujący dyrektorskie stanowisko załatwił jej taki kontrakt, że przez 3 lata interes sam się nie tylko kręcił, ale i nieźle rozwijał, poza tym zadbał też, o kontakty w środowisku.

Powiem szczerze, że nie spodziewałem się - ta znajoma (następnego dnia zadzwoniła normalnie pogadać, przeprosiła za wycieczki osobiste - faktycznie o 2 drinki za dużo), nie jest nowicjuszką w tym co robi i sama nie raz powtarzała, że idzie się tam gdzie jest lepiej, ale jak widać nie do końca jest w stanie zaakceptować to o czym sama mówiła.

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 253 (283)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…