Sama nie wiem czy śnię, czy to się stało naprawdę.
Przedstawiam Wam gatunek klientki zwany "typowa Grażyna PRL-u".
Piątkowe popołudnie. Jak to zwykle bywa, o tej porze jest najwięcej klientów - trzeba być skupionym na tym co się aktualnie robi a nie na pięciu rzeczach naraz, bo manko jest kwestią chwili nieuwagi.
Jedna z klientek postanowiła u mnie opłacić rachunki. Łączna kwota niemała, bo coś około 2,500 zł. Zabrałam się za odliczanie pieniędzy, wtem nade mną rozległ się skrzekliwy głos:
- Niech mi powie ile to kosztuje!
Zajęta liczeniem należności i wydawaniem reszty, podniosłam głowę po dłuższej chwili. Moje spojrzenie napotkało sążniste babsko z brwiami odrysowanymi od szklanki, wyperfumowane jakimś duszącym pachnidłem. W ręku dzierżyła paczkę ciastek.
Odezwała się drugi raz:
- No niech mi powie ile to kosztuje! Pytam już drugi raz! A może nie wie?!
Czekam i czekam a ta się bawi pieniędzmi i nawet słowa nie powie!
Nie wytrzymałam. Nie życzę sobie,żeby jakikolwiek klient zwracał się do mnie per "Ty", a wypowiedź utrzymana w takim chamskim tonie nie mogła zostać puszczona płazem.
Powiedziałam, że obsługując jedną osobę nie mogę się zajmować sprawami drugiej, a poza tym kultura wymaga, aby zaczekać i nie zachowywać się niczym pępek świata.
Baba zaczęła mienić się wszystkimi odcieniami czerwieni i rzuciwszy ciastkami wyszła warcząc pod moim adresem różne "czułości".
Przedstawiam Wam gatunek klientki zwany "typowa Grażyna PRL-u".
Piątkowe popołudnie. Jak to zwykle bywa, o tej porze jest najwięcej klientów - trzeba być skupionym na tym co się aktualnie robi a nie na pięciu rzeczach naraz, bo manko jest kwestią chwili nieuwagi.
Jedna z klientek postanowiła u mnie opłacić rachunki. Łączna kwota niemała, bo coś około 2,500 zł. Zabrałam się za odliczanie pieniędzy, wtem nade mną rozległ się skrzekliwy głos:
- Niech mi powie ile to kosztuje!
Zajęta liczeniem należności i wydawaniem reszty, podniosłam głowę po dłuższej chwili. Moje spojrzenie napotkało sążniste babsko z brwiami odrysowanymi od szklanki, wyperfumowane jakimś duszącym pachnidłem. W ręku dzierżyła paczkę ciastek.
Odezwała się drugi raz:
- No niech mi powie ile to kosztuje! Pytam już drugi raz! A może nie wie?!
Czekam i czekam a ta się bawi pieniędzmi i nawet słowa nie powie!
Nie wytrzymałam. Nie życzę sobie,żeby jakikolwiek klient zwracał się do mnie per "Ty", a wypowiedź utrzymana w takim chamskim tonie nie mogła zostać puszczona płazem.
Powiedziałam, że obsługując jedną osobę nie mogę się zajmować sprawami drugiej, a poza tym kultura wymaga, aby zaczekać i nie zachowywać się niczym pępek świata.
Baba zaczęła mienić się wszystkimi odcieniami czerwieni i rzuciwszy ciastkami wyszła warcząc pod moim adresem różne "czułości".
Ocena:
231
(305)
Komentarze