Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75673

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio przyznałam się, że jestem aplikantką adwokacką. Dzisiaj opowiem Wam o klientach z urzędu, tj. tych, dla których adwokata czy radcę prawnego wyznacza sąd (w sprawach karnych) albo na wniosek sądu - właściwa rada (adwokacka lub radcowska). Nie chcę wrzucać wszystkich klientów z urzędu do jednego worka, bo są wśród nich ludzie sympatyczni, ale dosyć często zdarzają się niestety osoby roszczeniowe i niechętne do współpracy.

Moja szefowa została wyznaczona do prowadzenia sprawy z zakresu ubezpieczeń społecznych dla X. X napisał piękne odwołanie od decyzji organu rentowego i wniósł w nim o wyznaczenie dla niego pełnomocnika z urzędu, bo nie stać go na opłacenie wynagrodzenia adwokata. Sąd Okręgowy oddalił mu ten wniosek, wobec czego X napisał jeszcze ładniejsze zażalenie na postanowienie o oddaleniu wniosku o odmowie wyznaczenia mu pełnomocnika z urzędu. Sąd Apelacyjny uchylił to postanowienie i w rezultacie, po ponownym rozpatrzeniu sprawy, Sąd Okręgowy postanowił przyznać X pomoc prawną z urzędu.

Tylko X, podobnie jak wielu klientów z urzędu, stracił zainteresowanie pełnomocnikiem w chwili jego wyznaczenia, najwyraźniej wychodząc z założenia, że jak już ma prawnika, to prawnik sam wszystko ogarnie. X nie skontaktował się z kancelarią (od terminu odebrania pisma z rady miał na to 4 miesiące; rada adwokacka po wyznaczeniu szefowej przesłała do X pismo z danymi kontaktowymi do kancelarii - adres, telefon). Dodatkowo u nas w kancelarii praktykowane jest, że wysyłamy klientowi sami pismo, w którym informujemy, że prowadzimy jego sprawę, podajemy ponownie dane kontaktowe i prosimy o kontakt w celu ustalenia stanowiska strony (czy będzie składał jakieś wnioski dowodowe? może opinia biegłego?). Dodam, że adwokat nie dysponuje numerem kontaktowym klienta z urzędu, bo nie ma go ani w piśmie, ani we wniosku o ustanowienie pełnomocnika z urzędu. Wobec tego jedyna możliwość na skontaktowanie się to list, chyba że klient zadzwoni pierwszy.

O 8.30 byłam na sprawie X. X pojawił się. Z pretensjami do mnie. Bo nie dzwoniliśmy. Bo olaliśmy jego sprawę (serio? kilka godzin czytania akt, przepisów, orzecznictwa?). Bo przecież mogliśmy do niego przyjechać do domu (to nic, że być może nikt by go nie zastał w domu). Nie dał sobie nic wytłumaczyć (jeszcze na korytarzu energicznie gestykulował, wydzierając się na mnie na oczach innych aplikantów, adwokatów, radców, pracowników sądu), na rozprawie złożył wniosek o zmianę pełnomocnika, bo do nas (w sensie - do kancelarii) utracił zaufanie.

Sąd nie zwolnił nas od prowadzenia jego sprawy, jednak ze względu na dotychczasowy brak uzgodnienia stanowiska, odroczył termin rozprawy na... 6 miesięcy (w tym wydziale mniej więcej tyle czeka się na kolejny termin). X wściekły wyleciał z sali, nie powiedział "do widzenia" (drobiazg), nie zostawił do siebie numeru. Odgrażał się jedynie postępowaniem dyscyplinarnym...

piekielni klienci

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (162)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…