Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu dorabiałam z mamą, sprzątając prywatne mieszkania.

Miałyśmy stałą klientkę, młodą mężatkę ok. 30 lat, bogaty mąż, piękne mieszkanie, a pani naprawdę miła i hojna osoba. Lubiła czystość i porządek, my lubiłyśmy wypłatę i współpraca kwitła w najlepsze.

Zmieniło się, kiedy nasza klientka urodziła śliczną córeczkę, która przysłoniła jej cały świat. Pogoń za czystością zaczęła się zmieniać w obsesję. Pani zaczęła dokupywać wypasione sprzęty, mopy parowe, odkurzacze wodne i inne bajery. Początkowo było jeszcze dobrze, po prostu sprzątałyśmy ze zdwojoną dokładnością, ale z każdą kolejną wizytą robiło się bardziej absurdalnie.

Pani maniakalnie zwracała uwagę na każdy detal, każdy niewidzialny pyłek brudu, który czyha na jej dziecko. Dwa razy w tygodniu odsuwałyśmy meble, aby dokładnie odkurzyć, umyć podłogę, wyparować. Dywanik był tak często prany, że zaczął gubić włókna i ostatecznie skończył na śmietniku, jako siedlisko bakterii, nie do odratowania. Każdą zabawkę dziecka wyparzałyśmy, wszystko czego mogło tylko sięgnąć musiało być sterylne. Pomiędzy naszymi wizytami pani sama szorowała wszystko, blaty, czy szafki odbarwiały się nadmiaru środków chemicznych.

Jak łatwo się domyślić córeczka zaczęła chorować. Każdy jej spacer, na którym zetknęła się z bakteriami, których w mieszkaniu nie było, kończyło się dwoma tygodniami choroby. W końcu mała większość czasu była chora, my byłyśmy zmęczone ciągłym pucowaniem nieistniejących brudów, a pani mama niezadowolona z efektów naszej walki. Bo skoro dziecko chorowało, to znaczy, że nie było sterylnie. Wierzcie mi, że bakterie same się stamtąd wyniosły widząc co się dzieje.

Tak się skończyła nasza współpraca, ale mam nadzieję, że ta pani odzyska równowagę.

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 291 (303)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…