Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76807

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Lata temu prowadziłam zajęcia plastyczne w szkołach. Było to robienie odlewów z gipsu. Rzecz prosta, dla dzieciaków mnóstwo zabawy. Gips i sprzęt dostarczałam ja, sprzątanie i zabezpieczenie klasy było w cenie usługi. Każdy kto pracował z gipsem ma świadomość jak to potrafi brudzić, dlatego prosiłam aby klasa w której zajęcia mają się odbyć posiadała kran z bieżącą wodą albo znajdowała się blisko łazienki. Do zajęć wystarczała zimna woda, bo w ciepłej gips za szybko gęstnieje.

Dodatkowo worki z gipsem po 20 kg a zajęcia prowadziły głównie studentki.
1. Stara szkoła, klasa w której odbywały się zajęcia na piętrze. Brak kranu, toalety piętro niżej. I dylaj człowieku z wiadrami po stromych schodach. Klasy na poziomie toalet były, ale panie "uczycielki" nie mogły się ze sobą zamienić.

2. Zajęcia na czwartym piętrze. Dzieciaków chętnych multum. 80 kg gipsu wnieść trzeba było po schodach. Pan woźny odmówił pomocy bo "zajęty bardzo". Przy drugiej rundzie z góry na dół widzimy go pijącego kawkę ze sprzątaczkami. Drugi raz w tej szkole odbył się już na parterze.

3. Nauczycielki notorycznie podważały wiedzę osób prowadzących zajęcia. Oczywiście wiedziały lepiej. Kończyło się zwykle zniszczoną pracą dziecka. (W takim wypadku dziecko dostawało od nas gotowy komplet aby nie zostało z niczym).

4. Zdarzało się że cała klasa uczestniczyła w zajęciach a było jedno czy dwoje dzieci których na nie nie było stać. Jeśli taka sytuacja się zdarzała to była z naszej strony zgoda na uczestnictwo za darmo tego dziecka. Tych kilka złotych nas nie zbawiało a dzieciak nie czuł się gorszy. Wystarczyło żeby nauczycielka przedstawiła sytuację. Była jednak taka gnida która kazała dziecku siedzieć i patrzeć jak inni pracują a jej nie było wolno "bo nie przyniosło pieniędzy". Dałam dziewczynce komplet do plecaka. To były prezenty na dzień mamy i taty.

5. Panie zamówiły zajęcia do przedszkola. Skłamały z grupą wiekową. Okazało się że dzieciaki były za małe i nie radziły sobie albo wcale nie chciały uczestniczyć. Panie porobiły zdjęcia i... my miałyśmy skoczyć za dzieci. 50 dzieciaków, po 5 sztuk odlewów. A była możliwość zamówić TANIEJ gotowe. Tyle że zdjęć by nie było.

6. Klasy za małe na ilość dzieciaków w grupie. Totalny standard. Zdarzały się też zajęcia na korytarzu, na którym normalnie były przerwy. Syf po całej szkole, białe ślady wszędzie.

7. Zajęcia w klasach z... dywanem albo wykładziną. Na szczęście dla nas woziłam ze sobą folię malarską.

8. Prośby o zrealizowanie zajęć dla kilku grup więcej w trakcie trwania warsztatów. Na jedną więcej byłyśmy przygotowane. Pani miała chętnych sześć. Nic nie dała informacja że nie mam takiej ilości gipsu. Mam cudownie jak Jezus na pustyni rozmnażać.

9. Absolutny hit. Pan dyrektor placówki był oburzony że nie mamy ze sobą własnej wody. Kazał nam iść kupić wodę w baniakach albo... dać mu rabat za zużycie wody. Na informację o tym że zwijamy w takim razie manatki i zajęć nie będzie, zmienił zdanie. Z wielkim fochem oczywiście.

W trakcie całej mojej pracy tylko dwie szkoły były zorganizowane i przyjazne. I do nich chciało się wracać. Reszta to w większości porażka, w głównej mierze związana z kompletnym brakiem myślenia kadry nauczycielskiej.

Szkoły

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 284 (310)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…