Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76883

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Babcia.
Dość specyficzny człowiek.
Tyle wstępu.

Babcia ta posiada ogromne podwórko, na którym stoją dwa budynki: murowany dom, w którym mieszka ona z dziadkiem (ogrzewanie obejmuje tylko pokój, łazienkę i kuchnię, reszta pomieszczeń na pietrze nie jest ogrzewana) oraz drewniana chatka licząca jakieś 150 lat (nieocieplona, z małym piecem kaflowym w jednym z pokoi).

Jako, że mój związek się rozwija w dobrym kierunku, babcia pozwoliła nam zamieszkać w tej drewnianej chatce. Ukochaniec mega ucieszony, że nie musi 100km na spotkanie drałować. Ale gdyby wszystko było takie sielankowe, to nie pisałabym tej historii.

Dzień I.
Przed świętami w grudniu wywiązał się temat pasterki. Babcia umówiła się z moim ukochańcem, że pojadą razem (ja kościół omijam, ale to nie jest istotne). Po wigilii więc poszliśmy z ukochańcem do siebie (drewnianej chatki), żeby babcia się zdrzemnęła jeszcze kilka godzin. Chłop mi jednak padł. Dzwonię więc do babci (nie chciało mi się wychodzić :p) około 23, że ja ją zawiozę bo mój ukochaniec zasnął.

- Nieeee, nie trzeba, jutro na 16 sobie pojedziemy, niech śpi.
Pytam dla pewności, czy na pewno nie chce jechać. I tak nie śpię to pojadę.
- Nieee, nie trzeba, jutro na 16 pojedziemy.
OK.

Dzień II.
W Boże Narodzenie po obiedzie (około godziny 13) poszliśmy z ukochańcem do siebie. Z racji, że temat kościoła na godzinę 16 był aktualny, to chłop mój wyszedł o 15:20 odśnieżyć i zagrzać auto. Wpada zdziwiony chwilę później, że babci nie ma. Panika. Dziadek tłumaczy, że poszła do kościoła na piechotę.
OK.

Wróciła z kościoła oburzona, że musiała iść pieszo(!).
- Bo na Was nie można liczyć, trzeba było chociaż po mnie przyjechać, skoro w jedną stronę poszłam pieszo!
Zaczęłam się zastanawiać nad sensem umawiania się z nią.
Wieczorem przy kolacji:
- Ciocia D zapraszała nas na Szczepana do siebie. Nie wypada odmówić, więc bym Was prosiła o podwózkę do niej.
Dobrze, żaden problem, o której chcesz to pojedziemy.


Dzień III.
Z samego rana pytam babcię, o której chce jechać do cioci.
- A nie wiem, pewnie po obiedzie.
OK.

Przychodzimy na obiad. Babci nie ma. Zostawiła telefon. Nie było jej ponad 5 godzin. Po powrocie mówię, że mieliśmy przecież jechać do cioci...
- Nie byłam u cioci, bo mnie nie zawieźliście. Za to poszłam sobie do kościoła.

Niech ktoś mnie oświeci. Jak mam z nią rozmawiać, żeby się dogadać? Ze mną jest coś nie tak czy z nią? Różnica pokoleń?

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 234 (314)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…