Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77048

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koleżanka szuka pracy. Od dwóch tygodni, więc niespecjalnie jeszcze się spina, ale ma już kilka opowiastek, które przy piwie wywołują salwy gorzkiego śmiechu.

Dziewczyna z wykształceniem niekoniecznie najlepszym (nie ma mgra, z okazji ciąży i rozwodu koleżanka się nie broniła), jednak z latami doświadczenia w dość specyficznej branży. Ponieważ ostatnio na tym poletku jest dość cienko, szuka też w miejscach pokrewnych, gdzie doświadczenie ma, ale stanowczo mniejsze.

Agencja PR. Nieduża, ale na rynku obecna od ładnych kilku lat, więc raczej jako pracodawca dość pewna. Koleżanka idzie na rozmowę świadoma, że akurat tu ma niektóre kompetencje, ale byłaby do częściowego przeszkolenia, więc zaproponowała niższe widełki finansowe - ok. 2-2,3k netto, jak na Warszawę mało. Co jej zaproponowano? Umowę o dzieło bez składek lub "jeśli się uprze" dodatkowo zlecenie za 100 zł, żeby miała ubezpieczenie, do tego wynagrodzenie w wysokości 1500 zł brutto "póki się nie sprawdzi". Koleżanka jednak podziękowała.

Prywatna nieduża firma informatyczna, szukają osoby do pośredniczenia między klientami, firmami, szefostwem. Stanowisko raczej wirtualne - większość pracy odbywałaby się via internet + czasem wyjścia na spotkania. Koleżanka usłyszała na rozmowie od szefa firmy (odpytywała ją cała trzyosobowa komisja), że w sumie spełnia wszystkie wymagania, ale "wygląda niereprezentacyjnie". O co chodzi? Nie sprecyzowano. Tu zaznaczę: koleżanka to typowa, 31-letnia babka, bez nadwagi, bez blizn czy tatuaży w widocznych miejscach, regularnie wizytuje fryzjera i kosmetyczkę, a na rozmowie stawiła się w garsonce. Może szef woli blondynki, tak dywagujemy?

Kolejna firma z branży szeroko pojętego PR, tym razem nieco większa. Wszystko super, nikt nie ma problemu z niedoborami w doświadczeniu, brali taką opcję pod uwagę, więc luz. Koleżanka się podoba, wszystko zmierza w dobrą stronę... Aż pytają o dyplom ze studiów. Koleżanka zwraca uwagę, że w CV mają napisane czarno na białym "studia ukończone absolutorium". I tu mała komedia: rekruterka i kierowniczka działu, które przeprowadzały rozmowę, okazały się nie wiedzieć, co to znaczy. Założyły, że absolutorium oznacza jakiś dodatkowy kurs po magisterce albo wyróżnienie na obronie, że lepiej niż magister. Zarzuciły koleżance celowe wprowadzanie w błąd, marnowanie czasu i stwierdziły, że "dla ludzi bez wykształcenia w firmie nie ma miejsca".

Cóż, koleżanka dalej szuka. Na razie ma jeszcze oszczędności, jak mówi - spokojnie z córką dwa miesiące przeżyją. A potem najwyżej uda się z godnością obsługiwać ludzi w Biedronce.

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (219)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…