Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77466

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w Jukej i tak jak wszędzie tutaj również wydzwaniają telemarketerzy. Tak że będzie o super ofercie. Temat rzeka.

Ja rozumiem, że osoby wydzwaniające mają rachunki do płacenia, osoby na utrzymaniu, że to praca, że trzeba szanować itd... Rozumiem nawet, że to nie telemarketer odpowiada za to, jak wyglądają oferty, tylko gdzieś wyżej szefostwo wymyśla te "cuda na kiju", ale...

Dzwoni komórka, z reguły nie odbieram "dziwnie" wyglądających numerów, ale ten był stacjonarny, z kierunkowym mojego miasta. Odbieram. Pani po "Dzień dobry" przystępuje do ataku.

P: Czy wie pani, ile kosztuje pogrzeb?
Ja: Słucham?? (aż zwątpiłam w swój angielski i upewniałam się dwa razy :-))
P: Czy wie pani, ile kosztuje pogrzeb? Kiedyś było 2 tys. funtów, teraz 4 tys., a w przyszłości będzie nawet 10 tys.!!
J: Ale to nie moja wina...
P: Oczywiście, że nie, ale...
I zaczął się monolog o tym, że pogrzeby drogie, że ludzie nie mają pieniędzy, żeby chować bliskich, że rząd się martwi (???), że wkrótce każdy będzie miał obowiązek wykupienia pakietu pogrzebowego. I najlepsze, że Council (taki odpowiednik naszego Urzędu Miasta) dał jej firmie dane (?) ludzi z naszego miasta, którzy takiego pakietu jeszcze nie mają i ona dzwoni wspaniałomyślnie, by mi taki pakiet sprzedać.

Próbowałam kilka razy jej przerwać i powiedzieć, że nie jestem zainteresowana, ale się nie dało. Wyciągnęłam drugi argument, razem z mężem mamy wykupioną polisę na życie i w razie śmierci jednego z nas, drugie dostanie tyle pieniążków, że spokojnie wystarczy na pogrzeb. No i oszczędności też mamy na "czarną godzinę".

Pani do mnie, że takich pieniędzy z polisy nie można wydać na pogrzeb. Na pytanie dlaczego, dostałam odpowiedź BO NIE MOŻNA. Aha.
Wisienka na torcie. Pani prosi o moje dokładne dane, bo musi u siebie w system wpisać.
J: Podobno ma pani moje dane z Urzędu Miasta
P: Mam adres, nazwisko (tu podaje pół mojego prawdziwego nazwiska), lecz tylko pierwszą literę imienia.

I się wyjaśniło. Dużo kupuję przez internet. Zakładając różnego rodzaju konta bądź wpisując adres do wysyłki, nigdy nie podaję pełnego nazwiska, tylko część i inicjał imienia (np. Anna Kowalska - A Kowal). Pani się nie znała na polskich nazwiskach, więc się nie zorientowała, że nie ma całego.
Zapytałam już dość ostrym tonem, jakim prawem używają moich danych, skoro są kradzione, i skąd te dane ukradli. Z drugiej strony słuchawki cisza. Zażądałam usunięcia danych z ich bazy. Pani powiedziała tylko "OK, bye bye".
No i tyle. Wykradać dane, żeby wciskać pogrzeby? Naprawdę??

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 214 (246)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…