Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77577

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka miesięcy temu opuściliśmy nasze mieszkanie po to, by wprowadzić się do pięknego domu.
Mieszkanie było remontowane w kwietniu poprzedniego roku. Mieliśmy być tam dłużej, ale że prace przy budowie domu szły nad wyraz szybko, dobrze i efektywnie nasza przeprowadzka znacznie się przyspieszyła. Mieszkanie było duże, w nowym budownictwie, na strzeżonym osiedlu.

Cóż... oboje z mężem wolimy mieszkać w domu, toteż mieszkanie przygotowaliśmy typowo pod wynajem dla kilku osób. Metraż duży, pokojów też kilka, więc czemu nie?

Jako, że na nową miejscówkę zabraliśmy tylko to, co niezbędne - ubrania, sprzęty typu laptopy, lokówka, inne duperele i większość rzeczy zwyczajnie kupiliśmy nowych - meble, wszelkie AGD (o wiele bardziej pasujące kolorystycznie do wystroju), tamte "graty" pozostawiliśmy do użytku nowym lokatorom.

Muszę zaznaczyć, że nic nie było zepsute, brzydkie i stare, tak że przyszli lokatorzy mieli gotowe mieszkanie do użytkowania: zawierające wszelkie 'omeblowanie' (dostawiliśmy łóżka do pokoi, w których ich nie było, dokupiliśmy biurka). Wszystkie potrzebne sprzęty AGD - pralkę połączoną z suszarką, lodówkę, zmywarkę... itd. Na stanie mieszkania były również suszarki na pranie stojące, deska do prasowania, żelazko, odkurzacz, blender, garnki, sztućce, talerze, toster, frytkownica - full wypas. Nie jakieś kompletowe, za nie wiadomo ile pieniędzy, ale wszystko czyste i zadbane.

Lokatorzy znaleźli się niespodziewanie szybko, patrząc na lokalizację i cenę. Zgrana grupa znajomych - studentów i pracujących. Nieważne.
Mili ludzie, a wśród nich również miła, sympatyczna dziewoja. Ok. Mogą mieszkać. Umowa podpisana, bez jakichkolwiek zastrzeżeń.

I tu muszę zaznaczyć, że z uwagi na wysoką kaucję, którą pobraliśmy od nich, oraz nasze lenistwo, postanowiliśmy zostawić większość zwykłych środków czystości. Po co mieliśmy się męczyć z wożeniem, noszeniem, a z pewnością im by się bardziej przydały, jako, że mieli jeszcze pomalować sobie ścianę, zamontować wieszaczki, półki itd.

Więc taki mały gest z naszej strony - pełny schowek 'sprzątacza': około 40 worków do odkurzacza (kupujemy hurtowo zza granicy, a w nowym miejscu odkurzacz zupełnie inny), płyny do szyb, palety ręczników papierowych, kilka paczek ściereczek, po dwa-trzy opakowania chusteczek nawilżanych do toalet, do kuchni, do łazienki, do mebli, wszelkie spraye do powierzchni, płyny do WC, płyny uniwersalne, kostki do zmywarki, proszki - po 10 kg (których ja użyłam raz i odstawiłam ze względu na uczulenie), kostki do WC i masę innych dupereli, które zostały po wyprowadzce i po sprzątaniu domu. Ok, ludzie byli zadowoleni, w końcu wiadomo nikomu się nie przelewa.

I dziś...

Leżę w wannie, dostaję sms od wyżej wspomnianej dziewoi (sprawdziłam w umowie - 25-letniej): "Skończyły się ręczniki papierowe, worki na śmieci, płyn do WC, zmywaki druciaki i pasta do podłóg".

Myślę sobie, że pomyłka. Każdemu się zdarzyć może. Swoją drogą zdziwiłam się, że w przeciągu 2 miesięcy wyparowało tyle worków, ale nie moja sprawa. Zażywam kąpieli dalej, relaksuję się, dostaję ponowną wiadomość: "Doszedł do Pani sms?".
Odpisuję, że tak, że nic nie szkodzi, że mi też się zdarza wysłać źle wiadomość.

I wtedy dowiedziałam się, że to nie pomyłka i zapytana zostałam na kiedy możemy się umówić, żebym przywiozła te rzeczy.
Szczerze? Wmurowało mnie. Jak? Ja? Czemu? Dlaczego? Po co?
Zadzwoniłam do babki i pytam, bo nie bardzo rozumiem. I muszę przyznać, że mnie zaskoczyło dziewczę:

Ona myślała, że to w moim interesie leży kupowanie do domu środków czystości, a że pokłóciła się lekko z resztą składu, to postanowiła zapytać, kiedy przywiozę chemikalia. Odpowiadam, że tam nie mieszkam, więc nie wiem czemu miałabym ingerować w ich życie, ich wynajem. 25-latka była zdziwiona i zbulwersowana, bo "To mój obowiązek. Jak się wprowadzali to środki były, skończyły się i ja MUSZĘ (!) je zapewnić, bo TAK SIĘ ROBI (!)".

Mi coraz bardziej szczena opada i dociekliwie pytam, czy aby na pewno jest trzeźwa, zdrowa, czy to żart, bo nie widzę powodu, dla którego miałabym przeznaczać swoje pieniądze na ich czystość.
I tu koło się zamyka, bo "to mój OBOWIĄZEK, skoro jestem właścicielką lokum, że oni płacą za wynajem, że tak się nie robi, że jestem nie w porządku, że jak tak można... że... że...że....".

Próbowałam tłumaczyć - jak grochem o ścianę. Dziewczę podało święty argument: "Moja mama zna się na tym i mówiła, że to należy do pani zadań, więc pytam... kiedy może Pani dowieźć te rzeczy..."
Ciśnienie trochę mi skoczyło, ale bardziej przez tłumiony śmiech i szczere zdziwienie, połączone z niedowierzaniem, jak człowiek może myśleć w ten sposób.

Gadała również, że najistotniejsze są worki do odkurzacza, bo nie ma ich już 2 tydzień. Z ciekawości chciałam się dowiedzieć, co oni z nimi zrobili - zjadali?, skoro mi jeden worek wystarczał na tydzień, a odkurzam praktycznie codziennie.

I tu tez facepalma zaliczyłam niemałego: dziewczyna odkurzała swój pokój i po każdym odkurzeniu pokoju, łazienki czy innego pomieszczenia wywalała worek z odkurzacza i zakładała nowy.

Wybuchnęłam śmiechem w słuchawkę. Niepohamowanym. Poważnie.
Nie umiałam tego wytłumić. Może i to niegrzeczne, ale jakoś mało mnie to interesowało, co o mnie pomyśli rozmówczyni.

Na sam koniec dodała, że wysyła mój numer swojej matuli i że z nią mogę sobie porozmawiać, a jej mam dać znać, kiedy przyjadę.

Cóż, matka dziewczęcia zadzwoniła. Z ryjem. Że nie spełniam warunków umowy. Że oszukuję. Że to skandal. - Jednym słowem masa biadolenia na temat prosty i dla mnie oczywisty.
Dobiegło do mych uszu gadanie o policji i złodziejach, gdy się rozłączać już chciałam.

Cóż.. Może faktycznie to ze mną jest coś nie tak? Może czasy się zmieniły? Powiedzcie mi.

Bo o ile mogę zrozumieć kupno żarówek do domu, worków do odkurzacza czy tabletek do zmywarki (choć tu mam pewne opory), to tego, że miałabym sponsorować lokatorom w mieszkaniu resztę środków piorąco-myjących, nijak nie potrafię ogarnąć.
Tym bardziej, że przy przekazywaniu kluczy napomknęliśmy, że środki zostawiamy, bo pewnie im się przydadzą na start.

Świat do reszty zwariował. A swoje dziecko od najmłodszych lat będę chyba uczyć zaradności, żebym nie musiała za nie załatwiać różnych spraw, gdy będzie już dawno po osiągnięciu pełnoletności.

Jedno trzeba przyznać - wyobraźni paniom nie brak. Sama bym nie wpadła w życiu na taki pomysł.

dom mieszkanie wynajem

Skomentuj (63) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 448 (460)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…