Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78515

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak przestrzegany jest przepis, w myśl którego nie wolno zastawiać bram wjazdowych? Ano tak:

Obok mojego bloku znajduje się ogrodzony placyk z bramą wjazdową. Na tym placyku mieszczą się śmietniki i 4 miejsca parkingowe – opłacane, każde dla konkretnego samochodu, w tym mojego. Z ulicy skręca się w 6-metrowy podjazd zamknięty bramą wjazdową na ten placyk. Te 6 metrów jest po to, żeby można tam było postawić auto na czas ręcznego otwierania bramy, aby nie blokować ruchu ulicznego. Ulica jest wąska, dwukierunkowa. Wzdłuż niej, przed blokiem też są miejsca parkingowe, ale oczywiście niepłatne i „losowe” czyli jest miejsce to parkujesz, nie ma – to nie.

1. Wracając z pracy dojeżdżam i widzę na podjeździe terenówkę. Kierowcy brak, ot stoi, samotny. Na chodniku miejsca brak. Pewnie kierowca poszedł do pobliskiego sklepu i za chwilkę wróci. Sytuacja o tyle niekomfortowa, że stojąc na pasie ruchu zwyczajnie go blokuję. Objeżdżam blok wraz z placykiem, raz, drugi, trzeci. Terenówka jak przyspawana. Trudno, wrzucam kierunkowskaz i czekam. Po jakimś czasie drepce lasia z siatkami. Ignoruje kompletnie mnie i mój kierunkowskaz. Otwiera bagażnik i zaczyna układać siatki. Ułożyła i wsiada. No, super, zaraz odjedzie. Ha ha, ale ja naiwna. Lasiątko otwiera jakieś pudełeczko i zaczyna... poprawiać makijaż w lusterku wstecznym. Jak staram się nie używać klaksonu bez naglącej potrzeby (na kursie uczyli, że w mieście używa się go tylko w sytuacjach zagrażających bezpieczeństwu), tak tym razem wkurzona wcisnęłam klakson. Błąd! Lasia się wystraszyła, wzdrygnęła i upuściła to, co trzymała w rękach. Kolejne minuty stracone na wydłubywanie kosmetyków spod nóg.

2. Druga sytuacja była dla mnie gorsza, bo wystąpiła rano, kiedy mam określony czas na odwiezienie synka do szkoły i dojechanie do pracy. Oczywiście, byłam po drugiej stronie bramy – od wewnątrz i chciałam wyjechać. Ale nie mogę bo na podjeździe stoi Fiacik. Kierowcy brak. Spokojnie wypaliłam papierosa, bo zawsze te 10 minut zapasu czasu mam. Ale po 20 minutach zaczęłam się jednak niepokoić. Czas mi się kurczy, a kierowcy ani widu ani słychu. Po pół godzinie zdecydowałam się zadzwonić na straż miejską. Gdy wybierałam numer, do Fiata spacerowym krokiem zbliżyła się para ludzi w średnim wieku. „Och, my tu przeszkadzamy, hihihi, no już już sobie jedziemy, co pani taka nerwowa, hihihi, przecież to tylko chwilka”. Taaaaa... To zaledwie półgodzinna chwilka w czasie porannego szczytu.

3. Wracałam z pracy. Podjazd zastawiony niby tradycyjnie, ale jednak coś jest inaczej. Samochód stoi na światłach, ma otwarte okna. Podjeżdżam, wrzucam kierunkowskaz i czekam. Czekam. Kierowca powinien mnie już dostrzec i wycofać, ale jakoś nie wycofuje. Wyłażę zatem ze swojego i idę wymierzyć sprawiedliwość. Ale nie ma komu, bo nie ma nikogo w środku. Samochód z włączonymi światłami i otwartymi oknami stoi sobie porzucony samopas. Ki diabeł? Komuś jego własność niemiła? Stoję z włączonym kierunkowskazem, blokując pas ruchu. Po kierowcy śladu ni popiołu. Ustawia się za mną sąsiad, parkujący na sąsiednim miejscu, też chce wjechać. Dość krewki pan. Wyskakuje z auta. Ulicą naszą nadjeżdża radiowóz policyjny. Ja wyskakuję ze swojej madzi i oboje machamy na radiowóz. „Rajdowóz” przyspiesza i ucieka (nie jestem pięknością, sąsiad też nie, ale żeby aż tak?). Sąsiad zaczyna wykrzykiwać różne inwektywy, zagląda do pustego samochodu, szarpie za klamkę. Kiedy już zdenerwowany niebotycznie zaczyna żądać ode mnie pomocy w wypchnięciu tego auta z podjazdu na ulicę, zjawia się rodzinka z kilkoma pudełkami pizzy. Zadowolona, roześmiana. "Ale o co państwu chodzi? Przecież czekanie na kilka pudełek pizzy musi trochę potrwać! Ci ludzie dzisiaj! Pieniacze!"

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 218 (244)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…