Sąsiadka zapowiedziała mi wczoraj, że jeszcze zobaczę jakie piekło mi urządzi.
Poszło o rzekome potraktowanie jej synowej jak intruza.
Mam zasadę, że nie wpuszczam do klatki schodowej osób, których nie znam.
Nieważne kim są, nieważne do kogo przyszli i po co - nie wpuszczam i już.
Wczoraj spotkałam pod klatką schodową dziwnie zachowującą się kobietę.
Wierciła się po chodniku jak smród po gaciach, popatrywała po oknach i mamrotała coś do siebie pod nosem.
Ominęłam ją i zaczęłam wklepywać kod na klawiaturze domofonu.
Nagle poczułam, że ktoś wisi mi niemalże na plecach i domyśliłam się, że to owa nieznajoma (znacie zapewne to uczucie kiedy ktoś Was obserwuje).
Ofuknęłam ją, że proszę o odsunięcie się, bo nie życzę sobie aby tak na mnie napierała. Otworzyłam sobie drzwi, a babsko skorzystawszy z okazji chciało wpakować się za mną, na krzywy ryj. Byłam szybsza, uniemożliwiłam jej to. Powiedziałam, że jeżeli chce wejść ma dzwonić do osoby, którą chce odwiedzić i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
Nie minęło 10 minut, a ktoś uwiesił mi się na dzwonku od drzwi mieszkania.
Otworzyłam i ujrzałam sąsiadkę czerwoną na twarzy. Zaczęła wrzeszczeć co ja sobie wyobrażam, jak śmiałam tak potraktować jej synową itd. itp.
Poczekałam, aż skończy się pruć i powiedziałam, iż :
- nie jestem niczyją odźwierną
- jak się przychodzi do kogoś w odwiedziny, nie wisi się lokatorom na plecach i nie sprawia wrażenia chorej na głowę, tylko dzwoni pod numer lokalu odwiedzanej osoby
- cokolwiek ma znaczyć urządzenie mi piekła, ja się nie boję, a takowe groźby są karalne.
Aż chciałoby się wysłać w kosmos takich ludzi.
Poszło o rzekome potraktowanie jej synowej jak intruza.
Mam zasadę, że nie wpuszczam do klatki schodowej osób, których nie znam.
Nieważne kim są, nieważne do kogo przyszli i po co - nie wpuszczam i już.
Wczoraj spotkałam pod klatką schodową dziwnie zachowującą się kobietę.
Wierciła się po chodniku jak smród po gaciach, popatrywała po oknach i mamrotała coś do siebie pod nosem.
Ominęłam ją i zaczęłam wklepywać kod na klawiaturze domofonu.
Nagle poczułam, że ktoś wisi mi niemalże na plecach i domyśliłam się, że to owa nieznajoma (znacie zapewne to uczucie kiedy ktoś Was obserwuje).
Ofuknęłam ją, że proszę o odsunięcie się, bo nie życzę sobie aby tak na mnie napierała. Otworzyłam sobie drzwi, a babsko skorzystawszy z okazji chciało wpakować się za mną, na krzywy ryj. Byłam szybsza, uniemożliwiłam jej to. Powiedziałam, że jeżeli chce wejść ma dzwonić do osoby, którą chce odwiedzić i zamknęłam jej drzwi przed nosem.
Nie minęło 10 minut, a ktoś uwiesił mi się na dzwonku od drzwi mieszkania.
Otworzyłam i ujrzałam sąsiadkę czerwoną na twarzy. Zaczęła wrzeszczeć co ja sobie wyobrażam, jak śmiałam tak potraktować jej synową itd. itp.
Poczekałam, aż skończy się pruć i powiedziałam, iż :
- nie jestem niczyją odźwierną
- jak się przychodzi do kogoś w odwiedziny, nie wisi się lokatorom na plecach i nie sprawia wrażenia chorej na głowę, tylko dzwoni pod numer lokalu odwiedzanej osoby
- cokolwiek ma znaczyć urządzenie mi piekła, ja się nie boję, a takowe groźby są karalne.
Aż chciałoby się wysłać w kosmos takich ludzi.
Ocena:
156
(214)
Komentarze