Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#78733

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zatem edytuję: piekielna jestem ja. Historia ku przestrodze innym kociarzom!

Przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania w sobotę. Przeprowadzka z długoletniego miejsca zamieszkania – wiadomo stosy pudeł, torby, siatki, graty, kwiaty doniczkowe, jednym słowem ogólne pandemonium. Z żywizny mamy dwa akwaria - w tym jedno naprawdę duże - i kota. Kwiaty doniczkowe postawiliśmy na razie na balkonie, w kilku rzędach. Ogarnęliśmy co się dało, żeby mieć miejsce do spania. Balkon staraliśmy się zabezpieczyć przed kotką, bo ma ona tendencje do skakania za ptactwem.

Do tej pory mieszkaliśmy na czwartym, ostatnim piętrze. Zawsze pootwierane były na oścież wszystkie okna, łącznie z drzwiami balkonowymi. Teraz przeprowadziliśmy się na dość wysoki, ale jednak parter. Dopilnowaliśmy, aby otwarte były jedynie okna uchylne. Baliśmy się, aby kicia nie wyskoczyła, dlatego sprawdziłam, czy kota nie ma na balkonie gdy zamykałam okno balkonowe. Padliśmy wykończeni spać.

Pierwsza noc w nowym mieszkaniu. W jej środku budzi nas potworny, pełen bólu wrzask dziecka!!!. Wręcz agonalny!!! Zrywam się i moja pierwsza myśl: „ktoś wypchnął uchylne, do góry otwarte okno i morduje mi syna!!!
Zrywam się z łóżka i wpadam do pokoju synka!

Cisza i spokój. Mały unosi sennie głowę znad poduszki „Mamusiu, co się dzieje?’.

Wrzask się powtarza!. Dobiega z salonu, w którym na razie śpimy (sypialnia nie wykończona). Już nieco przytomniejsza pędzę tam i...

Kotka jednak została na balkonie. Gdy sprawdzałam, nie było jej widać pomiędzy kwiatami doniczkowymi. Zapewne drapała w drzwi, żeby ją wpuścić, ale, jak mówiłam, spaliśmy jak zabici. W końcu postanowiła wskoczyć do mieszkania uchylnym oknem. Ktoś tu kiedyś pisał na Piekielnych, że uchylne okno to śmierć dla kota. Potwierdzam, to prawda. Kotka skoczyła, łebek przeszedł, reszta ciała –już nie. Spadła i zwyczajnie się powiesiła na uchylnym oknie! Jakimś przytomnym już kawałkiem mózgu od dołu wypchnęłam wiszący łebek na zewnątrz i otworzyłam balkon. Wyciągnęłam rękę, aby zapędzić kotkę do mieszkania. Ręka z miejsca została ozdobiona pięcioma szramami pazurów, niemal do kości (blizny zostaną na pewno).

Dziękuję szczęśliwej gwieździe, że kotka była w stanie jeszcze wydać z siebie takie głos! I że rozpaczliwy głos kota przypomina płacz dziecka!

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 28 (134)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…