Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#78855

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Czytając historie związane ze służbą zdrowia... Długo zastanawiałam się, już wcześniej czy dodać tę historię; z góry przyznaję więc, że sama też jestem trochę sobie winna, nie będąc zbyt stanowcza i nie wykłócając się, ale i lekarze pokazali w której części ciała mają pacjentów.
Miałam wypadek motocyklowy początkiem lipca roku poprzedniego. Wyjechał mi pan autem z drogi podporządkowanej, ja pomykałam główną, niezbyt szybko bo chwilę wcześniej ruszałam spod świateł. Pan nie zauważył, ja nie mogłam nic zrobić i stało się. Z momentu wypadku pamiętam tyle, że chciałam "odbić" na lewy pas, jednak jechał tir więc stwierdziłam, że lepiej "wbić" się w auto. Przeleciałam przez maskę, motocykl "odleciał" gdzieś tam, ja upadłam na prawą część twarzy i sunęłam po asfalcie przez kilkanaście metrów, zatrzymując się tuż przy znaku drogowym na wysepce (gdybym sunęła szybciej, prawdopodobnie złamałabym sobie o niego kręgosłup). Boli głowa, kark, noga i prawa dłoń.
Przytomność straciłam na kilka sekund, nie mogłam wstać, po kilku chwilach przyjechała karetka. No i zaczynamy.
1.Nigdy wcześniej nie jechałam karetką w takich warunkach. Nie usztywniono mi karku (głośno mówiłam, że boli jak cholera), nasze drogi wyglądają jak ser szwajcarski, zatem leżąc na plecach, nieprzypięta pasami, co chwilę zsuwałam się na podłogę. Byłam totalnie oszołomiona i nawet nie wiedziałam gdzie jadę.

2.Szpital. Przeniesiono mnie na łóżko, wjechali ze mną do jakiejś sali i czekali. Czekali. I czekali. No ja rozumiem, obserwaja, ale kur... pierwszy szok mija, adrenalina schodzi, bóle nasilają się zatem coraz mocniej, więc po 4 godzinach chyba powinni zacząć działać. Palec serdeczny miałam powybijany w "harmonijkę", dosłownie, jednak nie złamany. Do tego mogłam obserwować różne sytuacje. Wwieziono pana z połamanymi żebrami, pan co chwilę tracił świadomość, miał jeszcze jakiś uraz głowy. Pani pielęgniarka najpierw zrobiła kawę sobie i koleżance (w ogóle na te kawki/herbatki/ciasteczka co chwilę robiły sobie przerwę), potem przeszła do "papierków", których było stron cztery, pytając się pana w jakim terminie ostatni raz przyjmował coś tam. Nie znam się na procedurach, wiem, że trzeba wypełnić te papiery i że to ważna informacja dla lekarzy, by mogli przeprowadzić dalsze działania. Ale serio, gościu który w tym momencie nawet nie pamiętał ile ma lat, omdlewający co 10 sekund miał jej powiedzieć takie rzeczy? Chyba raczej powinni na inny oddział go zawieźć.

3.Rentgen. Oho, w końcu mnie wzięto. Przypominam- wypadek motocyklowy, upadłam na twarz więc chyba powinni jako pierwszą ją prześwietlić? Nie. Prześwietlono mi tylko dłoń z tym nieszczęsnym wybitym palcem i kolano. Domagałam się prześwietlenia karku i głowy. Nie, bo był jakiś wypadek i osoby mają pierwszeństwo, poza tym skoro ruszam głową i mówię to nic mi nie jest (!!!). Na łóżku wystawiono mnie na korytarz, bo nie było już miejsc w sali w której byłam wcześniej. I czekałam sobie na tym korytarzu, kolejne dwie godziny (czyli będzie już prawie 7h, a dalej nie wiem czy coś mi jeszcze dolega). Suszy mnie, proszę panią pielęgniarkę o szklankę wody. Nie, ONA NIE JEST OD TEGO, poza tym nie ma czasu. Przyjechał mój mężczyzna, rodzice, dopiero oni podali mi wodę. Nikt się mną potem nie zajął, przyszły zdjęcia, palec nastawili, nogę zawinęli bandażem. Za kolejne 3 godziny miał ktoś przyjść żeby przewieźć mnie piętro wyżej ale na salach miejsca nie ma, więc będę na korytarzu.


I tu występuje moja wina; wypisałam się dobrowolnie. Po prostu miałam dość. Byłam spocona, zakrwawiona, zapłakana (logika "dawców nerków"- płakałam bo motocykl pewnie na szrot, a nie że coś mnie boli ;) ) i obolała. Wiem, że może powinnam zostać, ale wierzcie mi, że mając przed sobą perspektywę spędzenia nocy na korytarzu, nie mogąc nawet wyjść do toalety (nie mogłam wstawać, a wózków inwalidzkich BRAKOWAŁO), a personel zapewne będzie bardzo zajęty, wolałam iść do domu.
Później (kilka dni później w innym szpitalu) udało mi się zrobić prześwietlenie karku i głowy (wybite trzy kręgi) i dostać do neurologa. Mam 20 lat i do końca życia uszkodzona noga będzie dawała się we znaki, a kręgi będzie trudno "wstawić" na miejsce, gdy śpię to drętwieją mi wszystkie kończyny. Nie mogę dźwigać i obciążać zbytnio ciała. Na siłowni nie dam z siebie 100% a o kickboxingu mogę zapomnieć (chodziłam kilka lat). Gdyby od razu jakoś lepiej się mną zajęto, to może nie byłoby aż tak źle.
Co do szpitala to napisałam skargę, ale dostałam odpowiedź, że skoro wypisałam się dobrowolnie to moja wina (TA, moja wina, że ich personel wolał popijać kawkę niż zająć się pacjentami); a szpital podobno uchodzi za jeden z najlepszych w naszym rejonie.
Gdy już poczułam się dobrze, akurat aplikowałam na studia więc nawet nie sprawdzałam czy prawnie mogę podjąć jakieś kroki i czy w ogóle złamano jakieś prawo (moja wina) ale osobiście sądzę, że procedury na pewno złamano.

Ps. Jak już wspomniałam, nie znam się na zagadnieniach lekarskich więc z góry przepraszam za potoczny język.

wypadek służba zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 40 (76)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…