Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78947

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rozpisałem się. Półtora roku temu wprowadziliśmy się z Dziewczyną (D) do własnego mieszkania. Mieszkanie w małym bloku, takim na cztery rodziny. Oprócz nas mieszka tam jedna emerytka oraz dwie rodziny z dziećmi. O ile z Emerytką mamy normalny kontakt, z jedną z rodzin dobry (ich nazwijmy Anielskimi) to z drugą rodziną kontakt jest... Niby dobry - bo kotów na co dzień nie drzemy - ale zawsze coś wyskoczy. Piekielnymi w tej historii są nie tylko członkowie tej rodziny (nazwijmy ich Piekielnymi), ale też gminna spółdzielnia (w skrócie nazwijmy ich Gminą), która zarządza naszą wspólnotą. Zacznijmy jednak od początku.

1. Gdy się wprowadzaliśmy nie mieliśmy garażu. Parkowaliśmy więc pod blokiem. Mieszkamy na końcu ulicy i swobodnie można postawić dwa samochody (jeden obok drugiego równolegle) lub trzy jeśli dwa postawi się po skosie. W związku z tym, że tylko ja i Piekielni posiadamy samochody to teoretycznie problemów z parkowaniem nie powinno być. Teoretycznie, bo Piekielna (Piekielny rzadziej) uwielbiała ustawić się tuż za mną. Sytuacja wyglądała następująco: 10cm w przód - krawężnik, za nim trawa, 10cm w prawo - też, 50cm w tył - samochód Piekielnych. Wjeżdżając lekko na trawnik udawało mi się wyjechać. Skończyło się jak kilka razy z premedytacją zastawiłem Piekielną.

2. Niedaleko bloku mamy z Lubą działeczkę na warzywa. W zeszłym roku stwierdziliśmy, że trzeba te warzywa podlewać. Z boku bloku i w piwnicy z drugiej jego strony były (dlaczego były? O tym później) dwa krany z licznika ogólnego. Anielska już dawno nam powiedziała, że można z nich brać wodę do działki czy mycia auta i nikt z tym problemu nie robi. Nie mieliśmy jednak węża więc wodę nosiłem z domu w wiadrach. Podczas jednego z podlewań Piekielny zwrócił się do Dziewczyny "sąsiadko, następnym razem powiedzcie to ja wam węża pożyczę - jakieś piwko kiedyś postawicie i będzie git", a Piekielna dodała "a za wodę się rozliczymy". Jakoś przy rozmowie z Anielską wspomnieliśmy o tym, co mówili Piekielni. Ta się oburzyła "jakie rozliczanie za wodę - wszyscy z tego biorą i solidarnie płacimy opłacając główny licznik. Nikt się od metra nie rozlicza". Kupiłem więc wąż i stwierdziłem, że nie będę już dźwigał wiader czy pożyczał węża od Piekielnego (bo o ile na piwko za użyczenie węża mogę się zgodzić tak dwa razy za wodę płacił nie będę).

Pierwsze podpięcie węża do kranu. Odkręciłem kran - jest woda. Podpiąłem węża, odkręciłem wodę - zabulgotało. Zacząłem rozwijać wąż. W tym czasie Piekielni wychodzą na spacer, następuje wymiana uprzejmości, odchodzą może z 15 metrów i Piekielny wraca, a Piekielna idzie sobie z dziećmi dalej. Minute później Piekielny goni za nią. Rozwinąłem, dałem Lubej pistolet i z miną bohatera domu mówię "podlewaj". Nie leci. "Poczekaj chwile, masz tu 50 metrów węża, które dopiero musi się zapełnić wodą". Nie leci. Poszedłem sprawdzić - może gdzieś zagięcie, może zakręciłem kran przez pomyłkę. Nie, wszystko jest ok, ale z węża nie poleci nawet kropelka. Odpinam wąż - z kranu też nie leci...

Okazało się, że kranik pod który byłem podpięty przechodzi przez piwnicę Piekielnych i mają tam do niego jeszcze zawór. Ciekawe po co cofnął się Piekielny skoro zanim wyszli woda w kranie była, a po chwili już nie? Musiałem dokupić kolejny wąż żeby sięgał z kranu w piwnicy z drugiej strony bloku.

3. W naszym bloczku każda rodzina ogrzewa wodę użytkową i CO sama. Tylko dwa mieszkania mają piece na drewno-węgiel. My i Piekielni. Jakoś zimą mieliśmy gości. Przed imprezą naniosłem do piwnicy (co ważne piec mam w otwartej piwnicy, która de facto jest przestrzenią wspólną, jest tam m.in. główny zawór i licznik wody więc nie zamykam tego żeby był do tego dostęp) drewna. Normalnie taki zapas starczałby na dwa, trzy dni palenia. W dzień imprezy napalone. Następnego dnia Luba poszła rozpalić pod wieczór. Po minucie wraca i pyta się ile ja wczoraj paliłem, że już drzewa nie ma. Jako, że z całego zapasu nie zużyłem nawet 1/3 to ktoś musiał "pożyczyć". Z pewnością zrobiła to Emerytka, która ma ogrzewanie elektryczne...

4. Fundusz remontowy. Oprócz jednej sytuacji kryzysowej 90% funduszu przejadają Piekielni i ich wymysły. Zanim ja wprowadziłem się do tego bloku mieszkała w moim mieszkaniu Starsza Pani. Na spotkania wspólnoty niemal zawsze przychodzili Anielska, Starsza Pani, Emerytka i Piekielni. Starsza Pani i Emerytka bały się wrzasków Piekielnej więc dla świętego spokoju podpisywały wszystko. Anielska nie miała szans na konfrontację z Piekielnymi i w ten sposób krzykiem wywalczali sobie wszystko. Teraz ja trzymam z Anielską, a Emerytka chyba widzi, że nawiązał się jakiś sojusz antypiekielny i zaczęła coś więcej mówić na spotkaniach wspólnoty niż tylko "gdzie podpisać?"

5. Piekielni mają piec (z dmuchawą, pompką i chyba też z elektrycznym bojlerem) podpięty pod główny licznik prądu, a nie pod własny. Tak samo wodę do centralnego biorą z ogólnego - nie jestem pewien czy ciepłej użytkowej też nie biorą z blokowego licznika. Dowiedziałem się o tym jakoś w lutym czy w marcu na spotkaniu wspólnoty rozliczającym poprzedni rok. Przez ten ich piec rachunki zimą za prąd wzrastały kilkukrotnie. No, ale dla nas Piekielna oddała (co prawda raczej za mało, ale nie miałem czasu wnikać, a i różnica 20zł mnie nie zbawi). Z miesiąc temu wybuchła awantura - Piekielna nie odkręciła kranu (o którym pisałem wcześniej) gdy Anielska chciała coś tam opłukać (znów sytuacje ratował mój wąż). Dzień później przyszła do nas Anielska z pismem do Gminy. W piśmie chciała żeby Gmina:
- usunęła "publiczny" kran, z którego korzystać mogą tylko Piekielni,
- zmusiła Piekielnych do odcięcia prądu i wody do ogrzewania Piekielnych (czyt. niech Gmina odetnie).

Dodatkowo przypominała o tym, że kominiarz nakazał Piekielnym wstawienie wkładu kominowego, gdyż ceglany komin jest już popękany i grozi zaczadzeniem (a przewód przebiega przez mieszkanie Anielskiej więc jej szczególnie na tym zależy).

I tu dochodzimy do piekielności Gminy, a może do znajomości Piekielnej. Pisma nie podpisała tylko Piekielna i poszło do Gminy. Gmina zareagowała bardzo szybko, bo już po dwóch tygodniach zjawili się smutni panowie, którzy odcięli dwa krany ogólne. I to wszystko. Gdy byłem w Gminie pytać czemu Gmina spełniła tylko jedną prośbę z pisma i to w nadmiarze dowiedziałem się, że elektryk nie ma czasu, kominiarz chyba też nie ma czasu ustosunkować się do pisma (czy inne pieprzenie, chodziło o to, że Gmina ma to gdzieś - wiem, że Anielska nie odpuści i pewnie skończy się donosem do instytucji, które za takie zaniedbania mogą karać), a odcięli dwa krany, bo - uwaga - "to niesprawiedliwe żeby odcinać tylko Piekielnym". Zapytałem czy sprawiedliwe jest, że Piekielni regulują, kto może korzystać z kranu, który jest dla wszystkich. Odpowiedź: "jak zabierać to wszystkim, bo inaczej jest nie fair".

Wisienka na torciku - gdy Gmina będzie chciała robić jakiś remont czy z jakiejś innej przyczyny jej pracownicy będą potrzebować wody (a zdarza się) to już jej nie dostaną - nie ma kranów ogólnych, a z prywatnych nikt im nie da.

Sąsiedzi

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 192 (198)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…