Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79295

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przeczytałam dziś artykuł, w którym pewien pan socjolog twierdzi, że klasa średnia demonizuje i stygmatyzuje ludzi biednych, że ich sytuacja życiowa nie wynika z lenistwa, cwaniactwa, roszczeniowości. Mocno się zdenerwowałam, gdyż mieszkając tu gdzie w tej chwili mieszkam wychodzę z założenia, że nie potrzeba ludzi biednych stygmatyzować, ponieważ doskonale robią to sami.

Wynajmuję mieszkanie w starej, prywatnej kamienicy w centrum dużego miasta, w dzielnicy określanej przez pozostałych mieszkańców jako dzielnica patologii. Generalnie oprócz kilku mieszkań własnościowych wszystkie mieszkania w kamienicy są na wynajem, tanie, więc przekrój społeczny duży - od starszych ludzi, których nie stać na mieszkanie w dobrej dzielnicy ale za bogatych na lokal komunalny, przez studentów, ludzi takich jak ja składających na własne M po ... no właśnie, tutaj dochodzimy do grupy społecznej rzekomo przez pozostałych stygmatyzowaną.

Kiedy się wprowadziłam za ścianą miałam pana, który został w kamienicy zakwaterowany jeszcze za czasów PRL. Czynny alkoholik, rzecz jasna od dekad nie zapłacił ani grosza za mieszkanie, na mocy ustawy o ochronie praw lokatorów nie mógł zostać z mieszkania zwyczajnie wyrzucony, mógł mieszkać do czasu znalezienia przez miasto lokalu socjalnego, a że lokali takich jak na lekarstwo, pan doprowadził mieszkanie do stanu ruiny. Od lat miał odciętą wodę, gaz i prąd, bo oczywiście nie płacił za media. Jak żył zimą - nie wiem. Wiem jedynie, że po pijaku słowo "ku**a" było słowem, które słyszałam zza ściany najczęściej. Panu zmarło się z przedawkowania alkoholu, został znaleziony na środku chodnika przez kolegów od kieliszka. Ekipa, która robiła remont w tym mieszkaniu wchodziła do mieszkania dwa razy, pierwszy zakończył wymiotowaniem przez dwóch robotników i stwierdzeniem, że nie będą w tym mieszkaniu pracować. Dlaczego? Oprócz robactwa ściany umazane odchodami, krwią, zapchany kibel, zasikane, zasrane deski na podłodze, smród, syf, wszędzie flaszki, puszki, pety, śmieci i czego jeszcze dusza zapragnie. Pozostaje cieszyć się, że robactwo nie rozlazło się na całą kamienicę. Powiecie skrajny przypadek? Czytajcie dalej.

Krótko po moim zamieszkaniu do kamienicy wprowadziła się pani z czwórką dzieci. Wtedy jeszcze pracowała, wiem to od dzieci, które często spotykałam w parku z psem, a które chętnie o sobie opowiadały. Kiedy wprowadzono 500+ pierwszą rzeczą jaką pani zrobiła było rzucenie pracy. W tym mniej więcej momencie zaczął pojawiać się nowy tatuś, dzieci zaczęły coraz częściej same, bez nadzoru przebywać na podwórku od rana do późnej nocy. Hałas był niemiłosierny ("studnia" w kamienicy), na podwórku wieczny syf, państwo zrobili sobie z niego przedłużenie mieszkania. Nikt jednak nie reagował gdyż żadnych libacji nie było, poza tym to tylko dzieci... Jakiś czas temu pojawiło się kolejne dziecko, owoc miłości pani i nowego tatusia. Pani lat 33 postanowiła ojcem uczynić chłopca, który jak się później okazało sam potrzebował opieki mamy, głową rodziny wielodzietnej został w wieku 22 lat. Niby nic zdrożnego, jeśli się kochają, dzieci są zaopiekowane, nie chodzą głodne czy brudne, ale oczywiście pan również bezrobotny. A jak dowiedziałam się od ich sąsiadki, dzieci jednak nie miały lekko gdyż zwroty do nich w stylu "wypier*** bo ci przyj***", "ty ku***" do 3-letniej dziewczynki były na porządku dziennym.

Ja tego nie słyszałam, bo jak mówiłam dzieci widywałam na podwórku lub w parku, matkę widziałam może raz na miesiąc, tatuś wieczorami przesiadywał z kolegą pod klatką, jednak zawsze słyszałam "dobry wieczór", wydawali mi się spokojną, biedną rodziną. Wydawali. Co więcej jakiś czas temu wyprowadzili się. Ukradli właścicielowi z mieszkania wszystkie meble, łącznie z klamkami od drzwi i bateriami w łazience, zostawiając mieszkanie do kapitalnego remontu z długiem w wysokości 18 000zł. Dług nie odzyskania, gdyż państwo do pracy się nie palą. Do tego trzeba wliczyć koszty remontu. A gdzie się wyprowadzili? Jako rodzinie wielodzietnej miasto przyznało państwu lokal komunalny o metrażu 110m kw. w świeżo wyremontowanej kosztem kilku baniek zabytkowej kamienicy. Ciekawe w jakim tempie doprowadzą owe mieszkanie do stanu sprzed remontu, ale chyba szybko.

Kolejny przykład pana, który jak sam o sobie mówi, jest biedny. Jest biedny bo nie stać go na parking na podwórku kamienicy, ma kartę miejską i parkuje przed kamienicą na ulicy. Jest biedny, bo nie ma dla niego pracy, jest spawaczem. Kiedyś pracował ale musiał daleko dojeżdżać. Teraz nie musi nawet wstawać, bo razem z żoną mają wszystkie możliwe zasiłki i dofinansowanie do mieszkania. W związku z tym pan nie będzie pracował jak ten - cytuję - staruch co za to, że tu może mieszkać sprząta to g**no na podwórku. Ja tu mogę mieszkać, bo nikt nie może mnie wyrzucić - i tu uśmiech nr. 5.

Mieszkając w takiej dzielnicy takich obrazków można oglądać setki, zwłaszcza, że dookoła oprócz kilku prywatnych kamienic są same komunalne. Na osiedlowych sklepach czy marketach już drugi rok wiszą ogłoszenia o chęci zatrudnienia pracownika, bezrobotnych masa, ale chętnych do pracy brak. Osobiście oprócz tych wszystkich biednych znam tylko jednego człowieka, właśnie tego "starucha", który z właścicielem kamienicy dogadał się, że nie będzie płacił za mieszkanie, ale będzie to odpracowywał sprzątając wspomniane podwórko i klatki schodowe, bo ma za małą emeryturę żeby za mieszkanie płacić regularnie, a nie chce mieć długów. Jeden jedyny uczciwy człowiek w masie opowieści sąsiadów, znajomych o cwaniactwie, lenistwie, roszczeniowości, kradzieżach, alkoholizmie.

Ale to my, pracujący ludzie stygmatyzujemy biednych, bezrobotnych przecież rzekomo nie z własnego wyboru. Nie, oni bardzo skutecznie robią to sami, doczepiając łatkę tej garstce prawdziwie biednych, którzy bardzo się starają zamiast wyciągać łapy po darmowy wikt i opierunek. Niesprawiedliwe to jest ocenianie nas, pracujących, klasę średnią czy jakąkolwiek inną jako nieempatycznych, zadufanych w sobie egoistów gdyż nie godzimy się na marnotrawienie naszych ciężko zarobionych pieniędzy. I taki układ ja pracuję - ty wydajesz nazywa się sprawiedliwością społeczną.

bieda bezrobocie patologia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 195 (231)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…