Przypomniała mi się historia z praktyk. Dość krótka, miała miejsce tuż po wprowadzeniu programu 500+.
Praktyki odbywały się na jednej z miejskich świetlic. Prowadząca je pani była bardzo miłą, życiową kobietą. Serio, pracowała tam od lat siedemdziesiątych, kiedy to otwarto placówkę i niejedno widziała. Mimo cynizmu wynikającego z obcowania z dość specyficznym towarzystwem, naprawdę starała się, by dzieciaki miały miejsce, gdzie mogą zaznać trochę normalności.
Dzieciaki przychodzące na świetlicę pochodziły z dość patologicznych rodzin. A to rodzice-alkoholicy, samotne matki niemające zamiaru podjąć jakiejkolwiek pracy, co dziecko to inna historia.
Do sedna - nie wiem, co jest bardziej piekielne, rodzina o której zaraz powiem czy system, który na to pozwala.
Ona i on w konkubinacie. Ona siedzi w domu, on pracuje na czarno. Mieszkanie socjalne, wszystkie możliwe zasiłki z MOPS-u przyznane, pomoce z różnorakich instytucji rządowych. Dziewiątka dzieci, dwójka przychodzi na świetlicę. Przychodzą od razu po szkole, dostają obiad, mają zapewnioną pomoc w odrabianiu lekcji. Dwie wycieczki w roku, jak się dobrze zachowują - darmowe kolonie.
Dziesiąte dziecko w drodze. Próg dochodowy nieprzekroczony, więc dostają obecnie pięć tysięcy miesięcznie, za nic. Ojciec radosnej dziatwy rzucił pracę. Zwyczajnie mu się nie opłaca.
Razem dwanaście osób. Wszyscy na państwowym garnuszku. A mi serce się kraje, kiedy widzę, ile ucinają mi z pensji. Specjalnie dla takich ludzi.
Praktyki odbywały się na jednej z miejskich świetlic. Prowadząca je pani była bardzo miłą, życiową kobietą. Serio, pracowała tam od lat siedemdziesiątych, kiedy to otwarto placówkę i niejedno widziała. Mimo cynizmu wynikającego z obcowania z dość specyficznym towarzystwem, naprawdę starała się, by dzieciaki miały miejsce, gdzie mogą zaznać trochę normalności.
Dzieciaki przychodzące na świetlicę pochodziły z dość patologicznych rodzin. A to rodzice-alkoholicy, samotne matki niemające zamiaru podjąć jakiejkolwiek pracy, co dziecko to inna historia.
Do sedna - nie wiem, co jest bardziej piekielne, rodzina o której zaraz powiem czy system, który na to pozwala.
Ona i on w konkubinacie. Ona siedzi w domu, on pracuje na czarno. Mieszkanie socjalne, wszystkie możliwe zasiłki z MOPS-u przyznane, pomoce z różnorakich instytucji rządowych. Dziewiątka dzieci, dwójka przychodzi na świetlicę. Przychodzą od razu po szkole, dostają obiad, mają zapewnioną pomoc w odrabianiu lekcji. Dwie wycieczki w roku, jak się dobrze zachowują - darmowe kolonie.
Dziesiąte dziecko w drodze. Próg dochodowy nieprzekroczony, więc dostają obecnie pięć tysięcy miesięcznie, za nic. Ojciec radosnej dziatwy rzucił pracę. Zwyczajnie mu się nie opłaca.
Razem dwanaście osób. Wszyscy na państwowym garnuszku. A mi serce się kraje, kiedy widzę, ile ucinają mi z pensji. Specjalnie dla takich ludzi.
Ocena:
220
(270)
Komentarze