Jestem alergikiem, co roku latem cierpię na różne dolegliwości z tym związane. Jedną z nich jest zwiększenie wydzielania śluzu przez oskrzela, czego konsekwencją są duszności i silne bóle w klatce piersiowej.
Jest to dla mnie naprawdę uciążliwe, praktycznie nie mam siły normalnie poruszać się i mówić, a dzięki podwyższonej temperaturze i zawrotom głowy, nie daję rady utrzymać pozycji pionowej dłużej niż pięć minut.
Kilka dni temu, po raz pierwszy w tym roku, znów przyszło mi walczyć o oddech. Stary inhalator nie przynosił ulgi, musiałam zatem udać się do lokalnego ośrodka zdrowia.
Jak się okazało, lekarz przyjmował od godziny 15. O 14:45, dysząc i świszcząc jak parowóz, siedziałam już w poczekalni, zależało mi na tym, by być jedną z pierwszych. Ubiegła mnie jednak para sympatycznych staruszków.
Siedzimy więc i czekamy na doktorka. Ten zjawia się punktualnie, prosi jednak, byśmy poczekali jeszcze chwilę. Widząc mój pogarszający się stan, moi towarzysze proponują, żebym weszła do gabinetu przed nimi. Czekamy dalej.
W tym czasie do poczekalni wchodzi młoda kobieta, na pierwszy rzut oka ciężarna:
- Ja wchodzę pierwsza! Jestem w ciąży! - oznajmia bez przywitania i staje przed drzwiami gabinetu. Rękę położyła na klamce, chyba w obawie, że ktoś jednak ją wyprzedzi.
Stoi tak i patrzy na nas. Było widać, że dobrze się czuje, wyglądała naprawdę zdrowo, fryzura, makijaż i buty na wysokim obcasie tylko potęgowały ten efekt.
- My byliśmy pierwsi, a poza tym pani tak źle się czuje… - mówi dziadek, wskazując na mnie.
- A co mnie to obchodzi? Ja jestem w ciąży! Ciężarne mają pierwszeństwo!
- Ale widać, że akurat pani czuje się dobrze, chyba może pani poczekać!
- A co mnie to obchodzi? Ja jestem w ciąży! Ciężarne mają pierwszeństwo! - powtórzyła swoją kwestię, ani na sekundę nie puszczając klamki.
Oczywiście weszła pierwsza, dziadek odpuścił dyskusję, a ja nie miałam siły wziąć w niej udziału. Może i dobrze, bo pewnie byłoby burzliwie.
Żeby była jasność: rozumiem, że kobiety w ciąży należy traktować szczególnie, ułatwiać im życie, przepuszczać w kolejkach, ustępować miejsca itp. Rozumiem też, że mogą czuć się źle, nawet kiedy tego po nich nie widać. Ale nie znoszę ciężarnych wykorzystujących swoją pozycję, roszczeniowych, mających wszystkich i wszystko gdzieś, bo: "ja jestem w ciąży".
A co mnie to obchodzi?
Jest to dla mnie naprawdę uciążliwe, praktycznie nie mam siły normalnie poruszać się i mówić, a dzięki podwyższonej temperaturze i zawrotom głowy, nie daję rady utrzymać pozycji pionowej dłużej niż pięć minut.
Kilka dni temu, po raz pierwszy w tym roku, znów przyszło mi walczyć o oddech. Stary inhalator nie przynosił ulgi, musiałam zatem udać się do lokalnego ośrodka zdrowia.
Jak się okazało, lekarz przyjmował od godziny 15. O 14:45, dysząc i świszcząc jak parowóz, siedziałam już w poczekalni, zależało mi na tym, by być jedną z pierwszych. Ubiegła mnie jednak para sympatycznych staruszków.
Siedzimy więc i czekamy na doktorka. Ten zjawia się punktualnie, prosi jednak, byśmy poczekali jeszcze chwilę. Widząc mój pogarszający się stan, moi towarzysze proponują, żebym weszła do gabinetu przed nimi. Czekamy dalej.
W tym czasie do poczekalni wchodzi młoda kobieta, na pierwszy rzut oka ciężarna:
- Ja wchodzę pierwsza! Jestem w ciąży! - oznajmia bez przywitania i staje przed drzwiami gabinetu. Rękę położyła na klamce, chyba w obawie, że ktoś jednak ją wyprzedzi.
Stoi tak i patrzy na nas. Było widać, że dobrze się czuje, wyglądała naprawdę zdrowo, fryzura, makijaż i buty na wysokim obcasie tylko potęgowały ten efekt.
- My byliśmy pierwsi, a poza tym pani tak źle się czuje… - mówi dziadek, wskazując na mnie.
- A co mnie to obchodzi? Ja jestem w ciąży! Ciężarne mają pierwszeństwo!
- Ale widać, że akurat pani czuje się dobrze, chyba może pani poczekać!
- A co mnie to obchodzi? Ja jestem w ciąży! Ciężarne mają pierwszeństwo! - powtórzyła swoją kwestię, ani na sekundę nie puszczając klamki.
Oczywiście weszła pierwsza, dziadek odpuścił dyskusję, a ja nie miałam siły wziąć w niej udziału. Może i dobrze, bo pewnie byłoby burzliwie.
Żeby była jasność: rozumiem, że kobiety w ciąży należy traktować szczególnie, ułatwiać im życie, przepuszczać w kolejkach, ustępować miejsca itp. Rozumiem też, że mogą czuć się źle, nawet kiedy tego po nich nie widać. Ale nie znoszę ciężarnych wykorzystujących swoją pozycję, roszczeniowych, mających wszystkich i wszystko gdzieś, bo: "ja jestem w ciąży".
A co mnie to obchodzi?
słuzba_zdrowia ciężarne
Ocena:
151
(189)
Komentarze