Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79754

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na wstępie zaznaczę, że nie jest to kolejny pojazd na matki, ojców oraz dzieci. Opiszę po prostu trzy sytuacje, które spotkały mnie na przestrzeni ostatniego roku.

1. Sklep odzieżowy, w nim dwie przymierzalnie a przed nimi długa kolejka, w ogonie której stoję ja. Zza obu kotar dobiega coś w stylu: „Cio się bawisz? Oj ti, ti. Nie bawimy się. Dziubeczek ładnie je.” Mamy karmiące... Panie z początku kolejki zaczynają się burzyć, wnerwiać, słychać głosy, że przymierzalnia to nie miejsce na karmienie. Obsługa milczy, stojąc bez ruchu, a mamuśki niezrażone dalej w ten deseń. Zrezygnowałam z zakupów, większość pań zrobiła to samo. Odkładamy ciuchy i wychodzimy, na co obsługa zaczyna biegać za nami i prosić o jeszcze chwilę cierpliwości.nNiestety nie da rady.

Godzinę później na chodniku chyba mijam owe mamcie, idą obok siebie, pchają wózki nie zważając na to, że chodnik wąski, że inni chcąc je minąć/wyprzedzić, muszą zejść na ulicę.

2. Kebab bar. Stoję przy barze, składam zamówienie i rozglądam się za wolnym stolikiem. Przy jednym z nich siedzi sobie rodzinka, właśnie skończyli jeść pizzę. Tatuś odnosi talerze do okienka a mamusia kładzie na stół dziecko i zmienia mu pampersa. Wszyscy mogą oglądać obsraną dupę dwulatka. Smród niebywały. Obsługa nie reaguje. Jedzący denerwują się, dobitnie dając znać co o tym myślą. Mamunia zachowuje się tak jakby nie słyszała co się dzieje wokół. Ludzie wstają, wychodzą, żądają zwrotu pieniędzy. Obsługa nie chce się zgodzić... Miałam szczęście, że nie zdążyłam zapłacić.

3. Restauracja przy trasie nad morze, słynna dzięki kulinarnym rewelacjom emitowanym w telewizorni. Ruch duży, trzeba czekać na wolny stolik. Kelnerki pytają gości w ile osób przyjechali, żeby posadzić ich przy odpowiednim stoliku.

Pewien mężczyzna ignorując ich pytanie siada przy dużym stole, przy którym zmieściłoby się spokojnie sześciu dorosłych. On jest z żoną i dziećmi i on będzie tutaj siedział. Obsługa odpuszcza, przyjmuje zamówienie. Przychodzi żona, za rękę trzymając dziewczynkę, na oko 3-letnią, a pod pachą dzierżąc chłopca – mógł mieć z rok, może półtora.

W końcu i my doczekaliśmy się wolnego miejsca. Siadamy przy wskazanym stoliku, tuż za którym znajdował się kącik dla dzieci. Jak już wspomniałam ruch duży, na zamówienie trzeba czekać około 30 minut.
Dzieci wspomnianej wyżej pary zaczynają się nudzić, dziewczynka biega między stołami, a chłopiec płacze. Tatuś wpatrzony w smartfon, nie odrywa od niego wzroku, a żona biega po lokalu za córką, z ryczącym niemowlakiem na rękach. Usiedli w końcu w kąciku zabaw.

Trzylatka zaczęła niemiłosiernie napieprzać drewnianym liczydłem o stół, a chłopiec doskonaląc technikę chodzenia, złapał się oparcia mojego krzesła i zaczął radośnie piszczeć. Mama patrzy na nich z szerokim uśmiechem, a tatuś też z szerokim uśmiechem nadal patrzy w smartfon.

Noż kurfa, nie po to stałam tam 15 min czekając na wolne miejsce i nie po to zapłaciłam niemałe pieniądze za obiad, żeby jeść go w takich warunkach.
Zwracam się do matki:
- Proszę, niech pani zapanuje nad dziećmi.
- Dzieci, idziemy! – słyszę na to – Ta pani nie lubi dzieci!

I zabrała ich do stolika, przy którym siedział tatuś. Wskazała mu na mnie palcem, mówiąc coś zapewne bardzo miłego. Przez cały czas rzucali mi mordercze spojrzenia, pewnie życząc żebym udławiła się posiłkiem.

A tym czasem ja bardzo lubię dzieci. Do tego stopnia, że pracuję z nimi codziennie w szkole.

dzieci rodzice przestrzeń publiczna

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 154 (176)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…