Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79804

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia miała miejsce kilka lat temu.

Mieszkałem wtedy razem z rodzicami w niewielkiej wsi przytulonej do średniej wielkości miasta.

Mój tato jest dość dobrze znany wśród mieszkańców ze względu na przyjazne i otwarte nastawienie - temu pomoże w sprawie urzędowej, tamtego zatrudni do skoszenia trawnika, z tym pogada przy starej kuźni. W związku z tym wielu ludzi zna nasz adres.

Ja jestem znacznie mniej otwarty niż mój tato, nie znam nawet 10% ludzi, których zna on, więc gdy to ja otwieram drzwi zamiast mojego taty, wielu ludzi po prostu nie wie, kim jestem.

Przywykłem, na słowa "jestem synem (taty)" większość odpowiada "aaa, to pamiętam cię, jak byłeś taki mały (...)" i tyle.

Pewnego sobotniego późnego popołudnia ktoś zapukał do drzwi. Oboje rodziców w mieście na zakupach, więc to ja musiałem przerwać wakacyjne lenistwo i wywlec się z pokoju.

[p]ukający zareagował standardowo - zdziwieniem. Był to gość kilka lat starszy ode mnie (pomiędzy 20 a 30 lat). Ja miałem 19.
[p] O, dzień dobry, a jest pan (tato)?
[ja] Nie ma, ale niedługo wróci. Coś przekazać?
[p] Aaa, nie trzeba. Bo ja miałem sprawę do pana (taty)
[ja] No rozumiem, ale jak wróci, to mogę coś przekazać. Mam mu powiedzieć, że pan tu był?
[p] Eee, nie. A to ja wejdę i zaczekam (łapiąc za klamkę i próbując szerzej otworzyć drzwi).

Nie miałem pojęcia, kim jest ten człowiek i widziałem go pierwszy raz w życiu. Mały nie jestem, więc drzwi nawet nie drgnęły, a nieproszony gość zrozumiał, że nie wejdzie.

[p] A możesz mnie zawieźć do miasta? Widziałem, że samochód stoi (rodzice pojechali "dobrym" samochodem do miasta, w domu został samochód "na wszelki wypadek”).
[ja] (zgodnie z prawdą) No chętnie bym pomógł, ale wypiłem chwilę temu drinka. No, ale niedługo tato wróci, to z nim się pan może dogadać.
[p] E tam, jednego drinka, chodź mnie zawieź.
[ja] Nie da rady, nie jeżdżę po alkoholu. Czy mogę w czymś innym pomóc?
[p] (po chwili namysłu) A chodź tu, usiądźmy na chwilę ("tu" oznacza klatkę schodową, a dokładniej mały "przedpokój" przed drzwiami do mieszkania).
[ja] Nie mam czasu, dzięki.
[p] No chodź, na chwilę tylko, muszę się komuś wyżalić.
[ja] Dobra, na chwilę (nie ryzykowałem niczego, drzwi obok mieszkali sąsiedzi, w razie kłopotów wystarczyłoby krzyknąć).

Tutaj [p] opowiedział mi rzewną historię. O ojcu alkoholiku, o [p] i dwójce rodzeństwa. O tym, jak młodszy brat zginął w wypadku (pijany kierowca, chyba dla ironii), i o tym, jak starsza siostra opiekowała się przez lata panem [p]. I o tym, jak była ciężko chora. I o tym, jak umarła parę dni temu, i o pogrzebie, i o smutku, i o alkoholu.

I dlatego, w związku z tym wszystkim, koniecznie musi jechać do miasta (?).

[ja] Nie wiem co powiedzieć, bardzo mi przykro z powodu twojej siostry. Jak mówiłem, ja wypiłem drinka, ale mój tato powinien wrócić za parę minut, on cię na pewno zawiezie.
[p] A teraz to już nie potrzebuję, teraz to tylko pójdę do sklepu i kupię sobie jakąś flachę. Ale trochę mi brakuje, masz jakieś 5 złotych?
[ja] Nie mam (zgodnie z prawdą), zresztą to chyba nie jest dobry pomysł. Może zadzwonię po jakiegoś twojego kolegę albo krewnego, żeby cię odebrali, żebyś nie siedział teraz sam?
[p] Niee, ja tam sobie poradzę, tylko bym się napił. A chociaż ze dwa złote?
[ja] (odruchowo sprawdzając kieszenie, znalazłem tam wygrzebaną z pralki złotówkę i kilka innych srebrnych groszy) No mam tyle.
[p] Ooo, to daj mi, ja ci potem oddam, kupię sobie chociaż jakieś piwo albo wino.
[ja] Jak dołożysz parę złotych, to możesz do miasta pojechać, niedługo powinien być autobus.
[p] Niee, ja już pójdę sobie do sklepu, dzięki za rozmowę.

No i poszedł.

Po paru minutach wrócił tato. Opowiedziałem mu o gościu. Ta sama siostra została przez niego uśmiercona już przynajmniej 4 razy w 4 różnych okolicznościach.

Spotkałem [p] kilka dni później. Zapytałem wprost: „po co tak okłamujesz obcych ludzi?".

Dowiedziałem się, że "a tak trochę z nudów".

Siostra zmarła, już naprawdę, 2-3 miesiące później. [p] prosił mojego tatę o podwiezienie do miasta, żeby mógł zobaczyć jej ciało w szpitalu i się pożegnać.

Tato odmówił, wkurzony że [p] nachodzi ze swoimi historyjkami członków rodziny.

Chłopiec który krzyczał "wilk"

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (138)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…