Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80287

przez Konto usunięte ·
| Do ulubionych
Przypomniała mi się historia z pierwszej połowy tego roku. Zdarzyło się niefortunnie, że w rodzinie mojego męża miały po sobie miejsce dwa pogrzeby. O ile pierwszy w sumie nie był zaskoczeniem, bo zmarła ponad osiemdziesięcioletnia, "leżąca" od kilku lat babcia, także każdy był w miarę przygotowany, o tyle drugi był szokiem, bo w ciągu miesiąca tragicznie zginął jej syn. Facet koło sześćdziesiątki, w pełni sił, energiczny, właściciel własnej firmy, zabił go pijany kierowca.

Co bardziej niefortunne, w czasie trzech tygodni po śmierci wujka, wypadało planowane od 2 lat wesele jego bratanka. Zdecydowano, że młodzi nie będą go odwoływać, w sumie zdarzenie losowe, nie do przewidzenia, a tu wszystko gotowe, popłacone. Wtedy też przypadał okres ewentualnych potwierdzeń obecności. Młodzi zdecydowali, że nie będą nikogo zmuszać, ale w miarę możliwości mówili "Bądźcie z nami". W sensie, żeby przyjechać na ślub, zostać chwilę na weselu, choćby na kolację czy do oczepin, bez tańczenia. I uprzedzę – nie sądzę żeby chodziło o kasę z kopert, ta rodzina naprawdę trzyma się razem, a tak by nagle odpadło 40-50 osób i to z włączeniem najbliżej rodziny ojca pana młodego. Wielu gości, w tym my, zgodziło się na taki układ. W końcu można się spotkać z rodziną, porozmawiać, nie trzeba od razu balować nie wiadomo jak.

Na weselu miał grać DJ, ale na ostatnią chwilę ktoś (teściowa młodego) zdecydował, że to nie wypada na weselu i na szybko szukano zespołu. Znaleziono jakąś kapelę grającą od czasu do czasu, bo tylko oni mieli termin. Zostali uprzedzeni, że żadnych idiotycznych oczepin, żenujących gier w stylu jedzenia banana z rozporka etc. Znali też sytuację z żałobą.

Jakież było zażenowanie gości w momencie gdy około godziny 23, pan z orkiestry postanowił rozruszać „niemrawe towarzystwo” przy stole czwartym i ruszył w tamtą stronę z akordeonem, mikrofonem i pieśnią na ustach. Za nim reszta kapeli i kamerzysta. Pan niczym niezrażony podkładał ludziom mikrofon pod twarz i zachęcał do śpiewania „szła dzieweczka do laseczka”, a kamerzysta kręcił. Dopiero po chwili zareagował świadek, który zgarnął faceta, coś mu powiedział na ucho, tamten zastygł na chwilę, pomyślał, coś wymruczał, po czym zgarnął ekipę do stołu trzeciego, gdzie niezrażony kontynuował, tym razem „hej sokoły”.

Jak można się domyślić, przy stole czwartym, najbardziej oddalonym od orkiestry posadzono gości z rodziny ojca pana młodego. Co temu facetowi do głowy strzeliło, skoro znał sprawę – nie wiem.

A przypomniało mi się to, bo właśnie dostaliśmy płytę z tego wesela. Kamerzysta po rozmowie z młodymi na szczęście wyciął scenę i zabawa stolikowa zaczyna się w momencie jak lekko czerwony na twarzy wodzirej podchodzi do stolika trzeciego. Ale jakoś tak... niesmak pozostał.

wesele

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 97 (139)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…