Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80307

przez ~Kunkwat ·
| Do ulubionych
Długo zastanawiałem się nad tym, czy to umieścić. Po prostu się boję. To wina lokalnej polityki. Jednak moja obecna wychowawczyni i pewna pani psycholog uświadomiły mi, że nic mi nie mogą zrobić za to co napiszę.
Przechodzę do sedna.

Trzecia klasa gimnazjum. Spotkanie ze starostą (było już po egzaminach). Pan starosta opowiada i zachwala wniebogłosy lokalne szkoły ponadgimnazjalne. Powszechnie jest wiadome, że mają one słaby nabór, bo uczniowie wolą dojeżdżać do o wiele większego miasta niedaleko nas. Spowodowane jest to m.in. tym, że nauczyciele są strasznie upolitycznieni i ci, którzy nie sprzyjają lokalnej władzy mogą nawet utracić etaty (było głośno o jednej takiej pani, która została nauczycielką świetlicową, mimo że wcześniej uczyła normalnie młodzież).

Niedługo po tym spotkaniu zobaczyłem artykuł na lokalnym blogu, który twierdzi, że liceum w naszym mieście to "reanimowanie trupa". Skomentowałem to mówiąc, że starosta mówił m.in. o nim właśnie, w naszej szkole. Następnego dnia się zaczęło...

Nie pamiętam jak to było dokładnie, bo minęło półtora roku od tamtych wydarzeń.
Wychowawca dowiedział się, że to ja napisałem ten komentarz (mój błąd, podpisałem się swoim imieniem) od nauczycielki, radnej miejskiej, która jest ze sprzyjającej staroście partii. Kazał mi usunąć ten komentarz, a moi rodzice zostali wezwani i poinformowani o moim "haniebnym" i "gówniarskim" czynie, oraz o tym, że szkaluję szkołę i obrażam starostę. Komentarz usunąłem. Można rzec, że koniec, sprawa załatwiona.

Jednak niedługo potem pewien pan pod miejscem usuniętego komentarza zapytał co się stało, że został usunięty. Odpisałem zgodnie z prawdą (wtedy zmieniłem nick). Kolejnego dnia, znowu wychowawca mnie oskarża, znowu grozi policją, przez co doprowadził mnie do płaczu. Rodzice znowu wezwani, rozmawiałem ze szkolnym psychologiem i panią pedagog, którzy mówili mi, że tak nie wolno postępować. Moi rodzice byli oburzeni, wzięli moją stronę. Jedna pani bibliotekarka też mnie broniła, bo twierdziła, że nikogo nie obraziłem i wyraziłem poglądy, do których mam prawo.
Sprawa ostatecznie zakończyła się tak, że obniżono mi ocenę z zachowania.

Zrozumiałem, że w lokalnych placówkach edukacyjnych jestem
"persona non grata", więc dojeżdżam do liceum w bliskim mieście wojewódzkim. Tak jak znaczna większość osób w wieku licealnym.

polityka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 189 (223)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…