Pracuję na stacji benzynowej, przy jednym z wyjazdów do Polski. Historii o klientach mam na pęczki, ale to wydarzyło się dzisiaj w nocy skłoniło mnie do opisania tego tutaj.
Grubo po północy, jestem sama na zmianie. Ot, uroki "braku pracy". Wchodzi na sklep grupa osób, wszyscy w kapturach, jeden w kominiarce. Schowałam się szybko na magazynie i zadzwoniłam po naszego ochroniarza. (Pan lat 70! sic!). Wychylilam się zza wikla aby sprawdzić co się dzieje. I nagle widzę dziewczynę w masce, chłopaka w kominiarce! Napad!
Biegiem puściłam się do tylnego wyjścia wzywać policję. Wtem słyszę, że mam wrócić na sklep.... Ni chu, chu myślę. Jednak słyszę głos ochroniarza... Poszłam, trzęsąc się jak osika.
I wiecie co?
Grupka wypitych 20-latków, tubylców, postanowiła zrobić sobie kawał. Zażartować.
Zastanawiam się co dalej z tym zrobić. Bo to, że tego tak nie zostawię to pewne.
Jakieś pomysły?
Świat schodzi na psy.
Grubo po północy, jestem sama na zmianie. Ot, uroki "braku pracy". Wchodzi na sklep grupa osób, wszyscy w kapturach, jeden w kominiarce. Schowałam się szybko na magazynie i zadzwoniłam po naszego ochroniarza. (Pan lat 70! sic!). Wychylilam się zza wikla aby sprawdzić co się dzieje. I nagle widzę dziewczynę w masce, chłopaka w kominiarce! Napad!
Biegiem puściłam się do tylnego wyjścia wzywać policję. Wtem słyszę, że mam wrócić na sklep.... Ni chu, chu myślę. Jednak słyszę głos ochroniarza... Poszłam, trzęsąc się jak osika.
I wiecie co?
Grupka wypitych 20-latków, tubylców, postanowiła zrobić sobie kawał. Zażartować.
Zastanawiam się co dalej z tym zrobić. Bo to, że tego tak nie zostawię to pewne.
Jakieś pomysły?
Świat schodzi na psy.
Ocena:
117
(167)
Komentarze