Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80324

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Luźna dygresja ad opowieści kandydatów o braku pracy lub pracodawców o braku pracowników.
Problem leży w słowie "biegle" oraz braku przejrzystości warunków zatrudnienia ipermanentnym kłamaniu kandydatów.

- Angielski biegle - gdy poziom ma komunikatywny.
Owszem, wiem, że w większości wypadków ten komunikatywny jest w zupełności wystarczający, a pracodawca i kandydat wzajemnie się nakręcają w oczekiwaniach.
Kandydat - napiszę, że biegle, to i tak z moim komunikatywnym mogę być lepszy niż reszta.
Pracodawca - napiszę, że wymagam biegłego, to może się ktoś z choć komunikatywnym trafi.
Bo biegły to poziom C2 (CPE), bardzo dobry C1 (CAE), a z FCE na tróję to kwalifikujesz się właśnie jako komunikatywny.

- Excel biegle - gdy potrafi kilka prostych formuł i tyle.
Owszem, wiem, że często pracodawca wypisuje androny o biegłym Offisie, jakby mu Publisher był do szczęścia potrzebny, ale to dowodzi jedynie, że taki pracodawca gucio wie o możliwościach tego pakietu.
Jeśli kandydat napisze, że potrafi Office'a biegle, to albo jest faktycznie tak dobry (ułamek procenta), albo podobnie jak wyżej gucio wie, co można z nim zrobić. Biegły Excel to magia, a czym więcej się wie, tym ma się coraz większą niewiedzę.
Ba. Mało kto potrafi biegle Worda, bo tu z kolei mądrale uważają, że potrafią biegle, bo znają rozkład klawiatury, potrafią wycentrować i wstawić stopkę.
Wielu nawet tego rozkładu nie zna, pocąc się z klawiaturą z paroma wytartymi klawiszami.

- Prawo jazdy czynne - praca częściowo wymagająca jeżdżenia, a przychodzą ludzie, którzy prawo jazdy owszem, posiadają, gdzieś na dnie szuflady i od 10 lat nie jeździli.
Spoko, wystarczy odświeżyć, przypomnieć sobie, ale to jak z nieużywanym językiem. Zdobyłeś jakiś poziom 10 lat temu, to nie oznacza, że masz go nadal. Pewne umiejętności wymagają większego nakładu sił niż kilkudniowe podszkolenie, a z prawem jazdy kluczowa jest wprawa w prowadzeniu. Nadrób braki, a potem aplikuj.

- Z cechami osobowościowymi jest już kompletna wolna amerykanka.
Każdy uważa, że potrafi pracować w grupie, jest dokładny, komunikatywny i ma odporność na stres. Bo tak jest cool i tak wypada.
Pracodawca z kolei zżyna inne ogłoszenia, bo nie chce mu się wysilić na własne, sądząc, że przecież do jego 5-osobowego, prężnie rozwijającego się przedsiębiorstwa ludzie będą walić drzwiami i oknami.

- Rozmowa kwalifikacyjna pracodawcy - panienka z HR lat dopieropostudiach, zadająca kretyńskie pytania "Gdzie pan się widzi za 5 lat", bo uczyła się z podręcznika, który 10 lat temu był już przestarzały. Dobrze gdy nasze CV zna.
I jak ma zareagować facet z 20-letnim doświadczeniem, gdy mu zamiast o meritum HR-owiec wyjeżdża z pierdołami, uważając, że to one są ważne. Wspomniane w innym wątku "obycie" powinno charakteryzować właśnie HR-owca, który nie tylko nie musi, ale nie jest w stanie (bez studiów czy szkoleń) zgłębić niuansów pracy pracowników, których ma zatrudniać. Musi natomiast mieć pojęcie, których cech miękkich szukać w kandydatach i wiedzieć, jak je rozpoznać. Wiem, że jest na to wiele testów, które HR-owcy przerabiali na swojej psychologii. Kandydaci też potrafią się nauczyć, jak je rozwiązać, żeby było idealnie, niekoniecznie zgodnie z prawdą.

- Rozmowa kwalifikacyjna kandydata do firmy z porządnie rozbudowaną stroną:
”Co Pan wie o naszej firmie?”.
”Yyyyy?”.

- Ogłoszenia firemek "pracownik biurowy" z zakresem obowiązków recepcjonistki i młodszej sekretarki.
Wymagania: wykształcenie wyższe, biegłe wszystko, nienaganna aparycja. I seksistowsko powiem, że tylko nienaganna aparycja jest z powyższych uzasadniona.

itd. itp.

Skomentuj (48) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (215)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…