Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80362

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Bardzo lubię koty. Ale trzeba znać umiar.
W bloku na parterze mamy panią, która karmi okoliczne bezpańskie koty. I wszystko byłoby fajnie, bo koty miejskie są potrzebne, tępią populacje szczurów, tylko że zrobiło się zimno i pani z parteru zostawia drzwi na klatkę oparte na nóżce, żeby się nie zamykały, wpuszczając tym samym koty, „bo koteckom zimno”.

Na osiedlu kotów jest mnóstwo. Naprawdę dużo. Dosłownie całe stadko, a wiadomo, jak to koty niewykastrowane – mnożą się, ile wlezie. Wchodząc na klatkę, można minąć ich nawet siedem naraz(!). Koty są na wpół dzikie, więc przepłoszone, jeśli ktoś dość energicznie wejdzie do środka, potrafią nieźle się wystraszyć i być przez to agresywne. Jak to zdziczałe zwierzęta – część z nich ma pchły, mogą też nosić jakieś choroby. Do tego załatwiają się na klatce, trochę rzadziej zdarza się im wymiotować, no ale generalnie jest tragedia.

Mieliśmy zatrudnione firmy sprzątające klatki – jedna po drugiej rezygnują, bo panie sprzątaczki nie chcą czyścić schodów, pardon, z gówien dzień w dzień (i zupełnie się im nie dziwię, bo kto by chciał?). Jakby tego było mało, jeśli jakimś cudem drzwi są zamknięte, to koty (przyzwyczajone do "luksusów" w tej okolicy), potrafią iść na niedaleki parking i ukrywać się gdzieś w szczelinach samochodu, bo ciepło i nie pada na łeb. Jakim może być to problemem, wie pewnie każdy kierowca...

Babie do rozumu przemówić się nie da. Do siebie ich nie weźmie, bo uważa, że kot musi żyć na zewnątrz, poza tym oburzona, bo jeszcze by jej srały (ale na klatce to już spoko!), a karmić/wpuszczać nie przestanie, bo biedne zwierzątka. Drzwi każdy, kto wchodzi/wychodzi, stara się zamykać, ale pani nasłuchuje/wypatruje i jak tylko "zagrożenie" się oddali, biegnie drzwi otworzyć (to starsza osoba, niepracująca, więc ma czas na takie przepychanki)... Sprawa u administracji – nie mogą nic zrobić, bo kto to słyszał, żeby karać kogoś za otwieranie drzwi we własnym bloku.

Zdemontowano stopkę, dzięki której drzwi mogły być otwarte – babsko znosi jakieś kamienie, żeby drzwi się nie zamykały.
Sprawa zgłoszona w schronisku: mają związane ręce, bo zgłoszeń o kastrację/sterylizację kotów jest za dużo i nie dają rady (o to akurat ich nie winię), do siebie nie wezmą, bo to koty dzikie, które nie mają szans na znalezienie domu, poza tym schronisko przepełnione. Ponadto jak usłyszeli, że koty ktoś karmi i dogląda, to tym bardziej nie chcą interweniować (bo to nie zwierzętom dzieje się krzywda...).

A ty człowieku dalej tańcz między fekaliami i wymiotami z nadzieją, że żaden kot cię nie podrapie czy nie pogryzie lub nie przyniesiesz do domu pcheł lub innego świństwa.

osiedle

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 159 (197)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…