Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80374

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj o fachowcach... Niestety nadal bez finału...

Zastanawialiście się kiedyś ile może trwać remont kuchnio-pokoju 4x4?? No to czytajcie...
Na początku sierpnia załam sąsiada. Ciekło z dopływu wody w kuchni. U mnie w szafce pod zlewem było sucho. Woda znalazła ujście po dykcie z tyłu szafki i weszła pod linoleum. Po interwencji sąsiada ja jeszcze byłam przekonana, że to chyba jednak nie ja zalewam, bo u mnie sucho. Dopiero po zdarciu linoleum okazało się, że woda tam praktycznie stoi... Istny armagedon. Prawdopodobnie to sobie ciekło nawet rok (częstotliwość kapania naprawdę nie była duża, w końcu nic nie zauważyłam).

Telefon do właściciela i remont czas rozpocząć. Meble również nasiąkły wodą do dołu więc decyzja że i one będą wymienione. Właściciel miał przysłać ekipę. No i przysłał...

Jako, że praktycznie pół kuchni było zalane, to na niemalże 2 tygodnie zostawiliśmy do wyschnięcia. Linoleum zdarte, pod spodem czerwone deski.
Po 2 tygodniach, panowie postanowili dopiero zrywać. Tego dnia, okazało się, że piasek pod deskami jest nadal mokry (to nie mogli od razu tych desek zerwać ??). Więc kolejne 2 tygodnie czekania.

Plan działania miał być takowy. Położyć płyty OSB w miejsce desek. W miejscu pod meblami kuchennymi i w przejściu położyć kafle, a na resztę pomieszczenia linoleum. Co do mebli, to te stare nie były za ładne, więc uzgodniłam, że ja pokryję część kosztów mebli, ale żeby wymienili też górne szafki. Wpłaciłam więc szefowi tej akcji 500zł.

No i drugiej połowie września panowie przystąpili do pracy. Szef obiecywał że 3 dni i będzie cacy... A jak było naprawdę?

Pierwszego dnia (środa), zrywali stare deski i kładli płyty OSB, ale nie dokończyli i zostawili sobie na następny dzień.

W czwartek przyszli, położyli te brakujące płyty i widzę, że zawijają się do domu. No to się pytam o co kaman... A bo on wyjeżdża na weekend... i że braknie im jednego dnia... i coś tam... A w ogóle, to piasek pod płytami musi się ułożyć, więc mam skakać po nich. Tak ma być...
Oczy zrobiłam wielkie jak Lori... i jeszcze mi tak długą chwilę zostało. Było to dla mnie o tyle niewygodne, że w weekend miałam urodziny i nocowały koleżanki... a ja nie mam pralki, zlewu (zlewu to w zasadzie nie miałam już od początku sierpnia, a przypominam na ten moment było po 20 września). No trudno, jakoś przebolałam.

W poniedziałek miało nastąpić wznowienie robót. Niestety Majster trzeźwiał do wtorku i pojawił się dopiero w środę. Znów popracowali ze 2 godziny. Podobnie dnia następnego. Ułożyli niecałe 4 z 5 rzędów kafli. I.. od tamtej pory się więcej nie pojawili. Telefony przestały być odbierane, na sms nie odpisują. Właściciel nie może się z nimi skontaktować. Dostałam tylko lakonicznego sms 2 tygodnie temu, że majster jest w szpitalu (ale ma on przecież pracownika, który mógłby robić..).

Ostatecznie zrezygnowałam z ich usług po konsultacji z właścicielem ,ale to nie koniec historii.

Płyty OSB nie są stabilne... ja czuje pod stopami, że one się uginają, ba, ja to nawet widzę, szczególnie na łączeniach płyty. I oni do tych ruchomych płyt OSB przykleili na zwykły uniwersalny klej kafle. Efekt jest taki, że te kafle się nie przykleiły. Wszystko trzeba robić od nowa...

Ale to już zrobi ktoś inny...

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 130 (146)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…