Poniedziałek, 9 października br., godz. 17 z minutami
Na ulicy obok (po skosie od naszych okien) zaczyna wyć alarm w samochodzie. Sygnały dźwiękowe przez kilkanaście sekund co mniej więcej minutę.
Godz. 23 z minutami.
Alarm wyje w dalszym ciągu. Telefon na straż miejską. Słuchawki na uszy i idę spać.
Wtorek, 10 października, godz. 5.45.
Wstaję, szykuję się do pracy, karmię kota i wychodzę z domu ok. 7. Alarm wyje.
Godz. 11 z minutami.
Musiałam przyjechać do domu po dokumenty, alarm wyje. Kolejny telefon na straż miejską (z pracy).
Godz. 17 z minutami.
Wracam z pracy, kot rozdrażniony, alarm wyje. Jedyna zmiana - krótkie sygnały dźwiękowe co kilka sekund. Znowu dzwonię. A raczej próbuję się dodzwonić - ciągle zajęte.
Godz. 23 z minutami.
Idę spać. Ze słuchawkami.
Środa, godz. 5.45.
Powtórzony schemat wtorkowy. Rozwścieczona ja, rozwścieczony kot. Siła dźwięku nie słabnie. Z pracy dzwonię na straż miejską. Dodzwonić się nie mogę, dzwonię ze służbowego. Nie dodzwoniłam się.
Godz. 18 z minutami.
Dzwonię ponownie. Poza standardowym "przyjęto zgłoszenie" słyszę - "a to pani tak przeszkadza? no co pani?". Ano, przeszkadza.
Godz. 21 z minutami.
Dzwonię raz jeszcze. Postęp! Sprawa przekazana policji. Policja ustaliła, że pojazd jest na obcych numerach (tj. z sąsiedniego województwa). Ustalenie właściciela pojazdu potrwa. Nic więcej zrobić nie mogą.
Godz. 23.
Idę spać w słuchawkach.
Czwartek, godz. 5.45.
Wstaję, szykuję się, wychodzę. W pracy dzwonię do redakcji lokalnego dziennika. Zainteresowani.
Godz. 17-23.
Alarm wydaje dźwięki jak stary, zły pies. Poszczekuje. Ciszej, w sumie już się przyzwyczaiłam.
Piątek.
CISZA!
W mojej ocenie sytuacja cholernie piekielna - zakłócenie ciszy nocnej, miru domowego... A wszystko dlatego, że ustalenie właściciela trwa. Tzn. najpierw pytanie - czy próbowano go ustalić.
Drodzy Piekielni, co w takiej sytuacji można zrobić? Legalnie, rzecz jasna. Bo pomysły o włamaniu i odcięciu akumulatora miałam, nie powiem ;)
Na ulicy obok (po skosie od naszych okien) zaczyna wyć alarm w samochodzie. Sygnały dźwiękowe przez kilkanaście sekund co mniej więcej minutę.
Godz. 23 z minutami.
Alarm wyje w dalszym ciągu. Telefon na straż miejską. Słuchawki na uszy i idę spać.
Wtorek, 10 października, godz. 5.45.
Wstaję, szykuję się do pracy, karmię kota i wychodzę z domu ok. 7. Alarm wyje.
Godz. 11 z minutami.
Musiałam przyjechać do domu po dokumenty, alarm wyje. Kolejny telefon na straż miejską (z pracy).
Godz. 17 z minutami.
Wracam z pracy, kot rozdrażniony, alarm wyje. Jedyna zmiana - krótkie sygnały dźwiękowe co kilka sekund. Znowu dzwonię. A raczej próbuję się dodzwonić - ciągle zajęte.
Godz. 23 z minutami.
Idę spać. Ze słuchawkami.
Środa, godz. 5.45.
Powtórzony schemat wtorkowy. Rozwścieczona ja, rozwścieczony kot. Siła dźwięku nie słabnie. Z pracy dzwonię na straż miejską. Dodzwonić się nie mogę, dzwonię ze służbowego. Nie dodzwoniłam się.
Godz. 18 z minutami.
Dzwonię ponownie. Poza standardowym "przyjęto zgłoszenie" słyszę - "a to pani tak przeszkadza? no co pani?". Ano, przeszkadza.
Godz. 21 z minutami.
Dzwonię raz jeszcze. Postęp! Sprawa przekazana policji. Policja ustaliła, że pojazd jest na obcych numerach (tj. z sąsiedniego województwa). Ustalenie właściciela pojazdu potrwa. Nic więcej zrobić nie mogą.
Godz. 23.
Idę spać w słuchawkach.
Czwartek, godz. 5.45.
Wstaję, szykuję się, wychodzę. W pracy dzwonię do redakcji lokalnego dziennika. Zainteresowani.
Godz. 17-23.
Alarm wydaje dźwięki jak stary, zły pies. Poszczekuje. Ciszej, w sumie już się przyzwyczaiłam.
Piątek.
CISZA!
W mojej ocenie sytuacja cholernie piekielna - zakłócenie ciszy nocnej, miru domowego... A wszystko dlatego, że ustalenie właściciela trwa. Tzn. najpierw pytanie - czy próbowano go ustalić.
Drodzy Piekielni, co w takiej sytuacji można zrobić? Legalnie, rzecz jasna. Bo pomysły o włamaniu i odcięciu akumulatora miałam, nie powiem ;)
policja_straż miejska_zakłócanie ciszy
Ocena:
123
(151)
Komentarze