Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80415

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wybrałam się do Biedronki po pieluchy dla mojej pociechy. Miała być promocja – 3 paczki w cenie 2 – co pozwoliłoby zaoszczędzić 30 złotych, dla mnie to sporo. Przed wyjściem z domu sprawdziłam dokładnie w gazetce, czy promocja na pewno obowiązuje tego dnia w „moim” sklepie, żeby nie iść nadaremno.

W samej Biedrze zastałam straszny bałagan, co mnie nawet nie zdziwiło, bo wiadomo, godziny popołudniowe, personel nieliczny, ludzi sporo. Rzeczone pampersy znalazłam w zupełnie innym miejscu, niż być powinny i wyglądało na to, że wzięłam ostatnie 3 paczki w całym markecie.

Będąc już przy kasie, zauważyłam na wyświetlaczu, że mój rachunek wynosi dużo więcej, niż się spodziewałam. Zgłosiłam to kasjerowi, pytając, czy zostanie naliczony rabat na pieluchy. Kasjer zapewnił, że tak, a jeżeli będzie jakiś problem, to on zawoła kierowniczkę i wszystko wyjaśnimy. Niestety po sfinalizowaniu transakcji okazało się, że mam do zapłacenia około 100 złotych zamiast prognozowanych przeze mnie 70. Kasjer poradził, żebym zapłaciła, a kierowniczka zwróci mi różnicę. Do tego momentu wszystko wydawało mi się w porządku. Niestety, minutę później przyszła wspomniana [K]kierowniczka.

K: Co się stało?
[J]a: Dzień dobry. Zgodnie z ulotką te pieluchy powinny być w promocji, a tymczasem… (i tu opisałam mój problem).
K: No chyba sobie pani żartuje! Mnie nie interesuje, co jest na stronie internetowej, ja nie mam czasu na takie bzdury. Mnie interesuje, co jest w moim sklepie. Widziała pani przy tych pieluchach karteczkę z promocją?
J: Przepraszam, ale pieluchy były ostatnie i leżały w dziale ze środkami czystości, gdzie miałabym szukać tej karteczki?
K: No to już jest pani problem, ja nie odpowiadam za to, co jest w ulotce.
J (wciąż grzecznie): Rozumiem. W takim razie chciałabym zwrócić zakup. Zgłaszałam kasjerowi przed zapłaceniem, że kwota się nie zgadza, polecił zapłacić i potem wyjaśnić sprawę, co też czynię.
K: Nie ma takiej możliwości!
J: Dlaczego? Przecież jeszcze nie odeszłam od kasy!
K: Bo ja wiem, po co to pani zrobiła. Pani chciała wyłudzić naklejki na świeżaki.

W tym momencie opadła mi szczęka… Nie zbieram ich, moje dziecko jest jeszcze na szczęście za małe na to szaleństwo – naklejki co prawda biorę, ale potem oddaję je znajomym, których pociechy marzą o Truskawce Tosi czy jak jej tam.

J: Naklejki oddam razem z pieluchami, to nie o nie chodzi.
K: Artykuły dziecięce nie podlegają zwrotowi, przecież to jest niehigieniczne.
J: Jak najbardziej rozumiem tę zasadę, ale podkreślam, że jeszcze nie odeszłam od kasy. Co pani zdaniem zdążyłam zrobić tym pieluchom, czego nie mógłby zrobić ktokolwiek na sali sprzedaży przed zakupem?
K: Ja nie mam obowiązku przyjmowania zwrotów. Żadnych, a tym bardziej dziecięcych.
J: Wiem, że takie są przepisy. Tyle że jako klientka czuję się dwa razy z rzędu wprowadzona w błąd: raz przez ofertę na oficjalnej stronie sklepu, a dwa przez kasjera, który polecił mi sfinalizować transakcję pomimo moich wątpliwości i zapewniał, że pieniądze zostaną zwrócone.
K: No dobrze, niech pani będzie. Ale niech sobie pani zapamięta, że to ostatni raz.
(Tak jakbym kiedykolwiek cokolwiek oddawała w tym sklepie…)

Ok, teoretycznie sprawa zakończona po mojemu, pieniądze zwrócone. Jestem z natury uczciwa, więc chcę też oddać te nieszczęsne naklejki. I tu następuje chyba największa piekielność.
K: Pff! Niech je sobie pani weźmie. I co, warto było?

Teraz się zastanawiam, czy:
a) to ze mną jest coś nie tak, że chciałam skorzystać z oficjalnej oferty sklepu? (Informacja o promocji widniała nie tylko w ulotce, ale też w osobnym regulaminie, więc raczej nie był to błąd w druku)
b) kierowniczka miała zły dzień albo po prostu z natury jest despotyczna i złośliwa?
c) naprawdę ludziom do tego stopnia odwala przez świeżaki, że personel Biedronek każdego klienta uważa za wyłudzacza lub złodzieja?

Biedronka

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 190 (216)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…