Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#80553

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Odnośnie historii #80467 i #80533.
Ja do LO dojeżdżałam ze wsi, w SP miałam niemiecki, w LO angielski i niemiecki. Na pierwszej lekcji anglistka spytała, kto z nas nie uczył się angielskiego- w szkole lub prywatnie. Była nas 3, wszyscy dojeżdżający, koleżanka miała rosyjski i jeszcze jedna osoba jakiś inny język. Co zrobiła anglistka? Stwierdziła, że " jej się nie chce robić podstawowego dla 3 osób, lecimy zaawansowanym, a reszta nadrobi".
Lekcje prowadzone przez tę panią wyglądały głównie tak, że pani czytała gazetki, a my rozwiązywaliśmy ćwiczenia. Na jednej z takich lekcji podczas sprawdzania postawiła 12 jedynek, bo ludzie w ćwiczeniach mieli dobrą odpowiedź, ale nie czytali jakiegoś słówka prawidłowo. Ludzie zaczęli wychodzić z klasy. Skończyło się to wielką chryją, otarło o dyrektora, nam kazano nauczycielkę przepraszać z bombonierką.
Pani też co semestr zmieniała podręczniki, mimo iż czasem nawet do połowy nie doszliśmy. Podręcznik ok. 80 zł, ćwiczenia ok. 60 zł, przy czym nie można było mieć kserówek lub używanych ćwiczeń. Za przyniesienie kserowanego podręcznika lub ćwiczeń była jedynka (brak książki/ćwiczeń), za pisanie ołówkiem awantura. Ja panią przechytrzyłam i pisałam wymazywalnym piórem czy długopisem- delikatnie, w końcu to książka i nauczono mnie książek nie niszczyć- szczególnie takich, które można przekazać dalej.
I tak 3 lata...
Angielski znam z gier komputerowych, piosenek, rozmów w pracy i z coachsurferami, bo na pewno nie z tych " lekcji".

angielski nauczyciele szkolnictwo przekazywanie_wiedzy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 22 (84)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…