W klasie mojego syna jest dziecko. Nie jedno, oczywiście, ale to jedno jest w szczególnej sytuacji. Pochodzi mianowicie z biednej rodziny. Szczegółów nie znam, bo szkoła nie ujawnia (i bardzo dobrze, jak sądzę), ale wiem, że jest wychowywane przez samotną matkę (samotną z konieczności czy z wyboru? - nie wiem). I nie stać jej na opłacenie żadnej wycieczki dla dziecka.
Dziecko uczy się całkiem nieźle (średnio), zawsze ma odrobione lekcje. Ubrane jest skromnie, ale zawsze czysto i schludnie. Moim zdaniem - nie żadna patologia, zwyczajnie ciężka sytuacja życiowa.
Planowany jest wyjazd na tzw. "zieloną szkołę". Program bogaty, ciekawy, atrakcyjny. Od wielu tygodni dzieciaki ekscytują się jego omawianiem i planowaniem atrakcji. Koszt wyjazdu na 5 dni to 840 zł.
Na zebraniu rodzice jak jeden mąż deklarują udział swych pociech w przedsięwzięciu. Oprócz tej jednej mamy.
Wychowawczyni - znając sytuację - z własnej inicjatywy po cichutku rozpoczyna dyskretną zbiórkę pieniędzy na wyjazd dla tego dziecka. Rada Rodziców, Rada Klasowa, opieka społeczna, która ma pieczę nad tą rodziną (a z którą szkoła ma kontakt) oferują się pokryć po cząstce kosztów. Rodzice innych dzieci z klasy, powiadomieni drogą telefoniczną o sytuacji, składają się dobrowolnie po 5-10 zł (kto tam ile może) na ten cel. Żeby tylko dziecko pojechało.
Brakuje 200 zł. Tę sumę oferował się pokryć w całości jeden z ojców, lepiej zarabiający.
Kwota zebrana! Dziecko pojedzie z innymi, radość!
Ale...
Po informacji, że przeszkoda finansowa, stojąca na wyjeździe jej dziecka, przestała istnieć, mama stanowczo odmówiła. Ona jest biedna, ale dumna! Nie weźmie jałmużny! Skoro ona nie może pozwolić sobie na wyjazd dziecka - to dziecko nie jedzie i już. Jałmużny nie przyjmie. Nie i już. Rozpacz dziecka i jego poczucie "bycia gorszym" się nie liczy. Liczy się tylko duma "że nie wezmę”.
Czy duma jest ważniejsza, niż dobro i radość dziecka? Czy to dziecko zrozumie, że nie jedzie, bo nie wolno "żebrać"? Przecież nikt tu nie żebrał, zwyczajna prośba o pomoc dla kogoś, kto akurat jest w gorszej sytuacji życiowej i odzew ludzi dobrej woli. Przecież nikt za tę oferowaną przez siebie kwotę nie oczekuje tablicy pamiątkowej ani wymienienia z nazwiska na "Liście Darczyńców na Rzecz Wyjazdu Pawełka/Zosi z 4b na Zieloną Szkołę" wywieszonej na tablicy w holu szkoły!
Jakie jest Wasze zdanie?
Dziecko uczy się całkiem nieźle (średnio), zawsze ma odrobione lekcje. Ubrane jest skromnie, ale zawsze czysto i schludnie. Moim zdaniem - nie żadna patologia, zwyczajnie ciężka sytuacja życiowa.
Planowany jest wyjazd na tzw. "zieloną szkołę". Program bogaty, ciekawy, atrakcyjny. Od wielu tygodni dzieciaki ekscytują się jego omawianiem i planowaniem atrakcji. Koszt wyjazdu na 5 dni to 840 zł.
Na zebraniu rodzice jak jeden mąż deklarują udział swych pociech w przedsięwzięciu. Oprócz tej jednej mamy.
Wychowawczyni - znając sytuację - z własnej inicjatywy po cichutku rozpoczyna dyskretną zbiórkę pieniędzy na wyjazd dla tego dziecka. Rada Rodziców, Rada Klasowa, opieka społeczna, która ma pieczę nad tą rodziną (a z którą szkoła ma kontakt) oferują się pokryć po cząstce kosztów. Rodzice innych dzieci z klasy, powiadomieni drogą telefoniczną o sytuacji, składają się dobrowolnie po 5-10 zł (kto tam ile może) na ten cel. Żeby tylko dziecko pojechało.
Brakuje 200 zł. Tę sumę oferował się pokryć w całości jeden z ojców, lepiej zarabiający.
Kwota zebrana! Dziecko pojedzie z innymi, radość!
Ale...
Po informacji, że przeszkoda finansowa, stojąca na wyjeździe jej dziecka, przestała istnieć, mama stanowczo odmówiła. Ona jest biedna, ale dumna! Nie weźmie jałmużny! Skoro ona nie może pozwolić sobie na wyjazd dziecka - to dziecko nie jedzie i już. Jałmużny nie przyjmie. Nie i już. Rozpacz dziecka i jego poczucie "bycia gorszym" się nie liczy. Liczy się tylko duma "że nie wezmę”.
Czy duma jest ważniejsza, niż dobro i radość dziecka? Czy to dziecko zrozumie, że nie jedzie, bo nie wolno "żebrać"? Przecież nikt tu nie żebrał, zwyczajna prośba o pomoc dla kogoś, kto akurat jest w gorszej sytuacji życiowej i odzew ludzi dobrej woli. Przecież nikt za tę oferowaną przez siebie kwotę nie oczekuje tablicy pamiątkowej ani wymienienia z nazwiska na "Liście Darczyńców na Rzecz Wyjazdu Pawełka/Zosi z 4b na Zieloną Szkołę" wywieszonej na tablicy w holu szkoły!
Jakie jest Wasze zdanie?
duma i uprzedzenie?
Ocena:
84
(152)
Komentarze