Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81145

przez ~bulkysoft ·
| Do ulubionych
Po skończonych studiach długo nie mogłam znaleźć satysfakcjonującej finansowo pracy, więc wyjechałam szukać szczęścia za granicą. Znalazłam, a owszem. Pracuję w hotelu: praca lekka fizycznie, cudowna szefowa, mili współpracownicy, mam możliwość doszkalać język no i na wynagrodzenie nie narzekam. Piekielność? Klienci…

Tak się składa, że hotel jest jednym z najpopularniejszych w kraju, dodatkowo usytuowany 12 km od granic parku narodowego.

Takie smaczki:

- "Czy te ryby były za życia dobrze traktowane? Bo jeżeli nie, to ja nie zjem" (ryby są łowione w oceanie).

- "Czy te ryby wyławiane są z wody?" (???).

- Białe i czerwone wino sprzedawane na lampki nalewane są bezpośrednio z próżniowo zapakowanych kartonów, nie ma więc po nalaniu możliwości odlania ich z powrotem. Nagminnie zdarzają się wrzaski po przyniesieniu kieliszka do stolika, że miało być wino czerwone zamiast białego (lub odwrotnie). Wszyscy kelnerzy pracują tu długo, mają doświadczenie, zawsze też upewniają się w kwestii koloru trunku, więc nie ma najczęściej mowy o pomyłce. Za to klienci chętnie spróbują wydębić coś za darmo.

- Klienci z Chin. Nie jestem rasistką, ale dziwnym trafem po klientach z tego kraju ZAWSZE jest taki bajzel, że sama wymiana obrusów na stole nie wystarcza. Często zdarza się, że trzeba czyścić krzesła czy ściany z resztek jedzenia. Hitem był pan, który obrus potraktował jako chusteczkę do wysmarkania nosa…

- Wycieranie rąk w obrusy, pomimo serwetek na stołach.

- Nagminne palenie papierosów w pokojach (klienci przez zabukowaniem się podpisują informację o tym, że za takie praktyki właściciel może obciążyć ich konto. Jakie później są awantury…).

- Kradzieże kołder i poduszek.
- Zamawianie kilku drogich dań. Dopiero kiedy złożone zamówienie trafi na kuchnię do realizacji, klient szacuje, że to jednak za drogo. Pół biedy, żeby poinformował o zmianie zdania kelnera. Często o tych zmianach dowiadujemy się dopiero wtedy, kiedy przyniesiemy posiłek do stolika. Odpowiedź przeciętnego klienta? "Ja tego nie zamawiałem! Próbujecie naciągnąć mnie na koszta!”. Taaa...

- Klienci z Ameryki i Anglii mają dziwny zwyczaj akcentowania swojego słownictwa. Serwowanym u nas mięsem jest świeża baranina. Najlepiej by więc było, gdybym z twarzy każdego klienta potrafiła wyczytać jego pochodzenie, ponieważ jeżeli powiem "lAmb", klient z Ameryki już nie zrozumie. Przecież u nich mówi się "lEmb"!

- Przynoszenie do restauracji własnych czajników czy ricecookerów.

- Raz przez śnieżyce wiele osób utknęło w naszej lokalizacji: zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, ale nie każdemu da się pomóc (czyt. nie dla każdego znalazł się wolny pokój). Pewna rodzina awanturowała się, że oni nie mają gdzie spać, a jeżeli my nie jesteśmy w stanie zapewnić im noclegu, to naszym obowiązkiem jest oddać im klucze od restauracji, gdzie oni zostaną na noc. Nie oddaliśmy. Spali w samochodzie.

zagranica

Skomentuj (30) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (125)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…