Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81163

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wczoraj dotarł do mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza sens tak obśmiewanej akcji #metoo.

Widzicie, jakieś 7 lat temu trafił mi się absztyfikant, który nie rozumiał słowa "nie". Nie pchał się z łapami, nic z tych rzeczy - on "interesował się". To był sympatyczny, przystojny, zabawny kolega, więc początkowo komplementy przy spotkaniach były miłe - kto z nas nie mówi znajomym, że dobrze wyglądają albo że pasuje im ta koszulka? Ale komplementowanie przybrało na sile i, powiedzmy, formie. Co spotkanie, to teksty w stylu "te spodnie pięknie podkreślają twoje kształty", co było już lekko niezręczne. Zagajenia na FB w stylu "Twoje usta cudnie wyglądają na tym zdjęciu". Zdarzało się, że i kilka-kilkanaście dziennie.

Niby nic, ale uwierzcie, że nie było to komfortowe. Zbywanie nic nie dawało. Prośby o uspokojenie - też nie. Na dodatek nie byłam singlem, miałam chłopaka - potem już narzeczonego - a facetowi to nie przeszkadzało. Gdy skarżyłam się znajomym albo prosiłam o interwencję, najczęściej zbywali mnie, że przesadzam: "Przecież to fajne, gdy ktoś się tobą interesuje!", "Narzeczony troszeczkę pozazdrości, związek wam się rozpłomieni", "To już nawet nie można powiedzieć kobiecie komplementu, żeby nie było histerii?", "Może jeszcze powiesz, że cię molestuje?", "Też bym chciała, żeby taki przystojniak był dla mnie miły", do narzeczonego rzucali tekstami o zazdrośnikach. Dostałam od części towarzystwa miano histeryczki i stałam się obiektem żartów.

Cała akcja trwała dwa lata. Dochodziło do sytuacji tak niemożebnie creepy, jak smsy typu "ładnie wyglądasz w tej niebieskiej bluzce", gdy stałam w niebieskiej bluzce na przystanku, a kolesia nie powinno być w zasięgu wzroku - bo mieszka w innej dzielnicy. Zmieniłam numer telefonu - uczynni znajomi dali mu mój nowy. Zablokowałam na social mediach - pisał mi maile "Myślę o tobie, porozmawiaj ze mną" na skrzynkę w pracy. Rozmawiałam z nim ja, rozmawiał mój narzeczony, moi przyjaciele. Grupa znajomych się podzieliła - część za mną, część za tym typem, nastąpiły nieprzyjemne animozje, zarzucano mi często, że z mojej winy rozpada się ekipa.

Nie czułam się bezpiecznie - bałam się, że w końcu od tekstów o kuszącym dekolcie przejdzie do czynów. Bałam się sama chodzić do sklepu, do pracy, przestałam wychodzić ze znajomymi, bo on zawsze coś napisał albo i był obecny. Ale policja wzruszała ramionami - typ mi nie groził, teksty nie były wyraźnie obsceniczne, nie wystawał pod oknem, nie włamywał się nigdzie.

Pomogła dopiero rozmowa z jego rodzicami. Dostaliśmy jego adres, z narzeczonym pojechaliśmy do jego rodzinnego miasta. Początkowo państwo X nie byli przekonani, "bo to tylko komplementy", ale gdy jego matka przejrzała historię maili, smsów z datami - uwierzyli i zareagowali. To było nieco ponad 5 lat temu.

Wczoraj robiłam zakupy w niedalekim centrum handlowym. I wpadłam na niego. A przynajmniej na kogoś bardzo, bardzo podobnego - nie przyglądałam się. Momentalnie zgiął mnie atak paniki, jakbym dostała w brzuch. Krew uderzyła do głowy, palpitacje serca, po prostu strach. Uciekłam z tego centrum, bo bałam się że zacznę płakać. Dojechałam do domu w stanie paniki, mąż najpierw napoił mnie herbatą, potem zrobił porządnego drinka, żebym się uspokoiła. Dzisiaj rano spóźniłam się do pracy - nie mogłam się zmusić, żeby samej pojechać, bo bałam się, że wpadnę na tego typa.

Widzicie, komplementy także mogą skrzywdzić. I to niekoniecznie nadwrażliwą mimozę. Ciekawe, kto z was teraz się ze mnie ponabija, jeśli napiszę, że #metoo - mężczyzna często komplementował mnie, gdy tego nie chciałam? :)

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 178 (218)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…