Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81550

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prywatnie mam raczej dobre wspomnienia z kurierami. Nie raz jechali do mnie przez całe miasto, bo akurat jestem w pracy, a nie w domu. Potrafili wysłać wiadomość z godziną dostarczenia i faktycznie się do tej godziny stosowali. Wnosili mi paczki na szóste piętro w budynku bez windy. Kiedyś kurier specjalnie wrócił się z moją paczką o 21:00, bo pilnie była mi potrzebna, a nie było mnie wcześniej w domu. Z listonoszami mam gorsze doświadczenia, ale firmy stricte kurierskie krzywdy mi nie zrobiły przy prywatnych przesyłkach.

Właśnie, prywatnych.

Pracowałam w miejscu, w którym dwa razy w tygodniu pewne ważne dokumenty trzeba było dostarczyć do księgowości. Cała zabawa z poufnością danych osobowych, bezpieczne koperty, archiwizowane listy przewozowe - wszystko bardzo pilnowane i mocno wyśrubowane terminy.

W związku z tym mieliśmy podpisaną umowę z firmą kurierską na odbiór przesyłek priorytetowych, ubezpieczonych i oznaczonych informacją "uwaga, ładunek atomowy", na dodatek w opcji express. Zamawianie odbioru odbywało się przez formularz na stronie internetowej, zaznaczało się tam datę i orientacyjną godzinę odbioru (np. do 14:00). W takie dni przesyłka leżała od rana przyszykowana w kuwecie na biurku, listy przewozowe wypisane, tylko wpaść, podpisać się i jechać dalej.

Kurierzy notorycznie nie przyjeżdżali o czasie. Dzień spóźnienia, dwa, trzy - to był standard. Telefony na infolinię czasem pomagały, czasem nie. Z reguły pani na słuchawce informowała nas, że przy tym zleceniu ma w systemie zaznaczone "brak przesyłki". Kamery sprawdzane, no kuriera ni cholery nie było. A za każde bezpodstawne zlecenie naliczały się opłaty w ramach umowy z firmą kurierską (czyli jak zamówisz kuriera, ale nie masz gotowej dla niego paczki, to i tak płacisz). Do tego księgowość groziła palcem, siedziba główna tak samo. Mało przyjemna sytuacja, cały gniew skupiał się na nas, a my nie mogliśmy nawet tego naprawić, bo technicznie to nie my zawiniliśmy.

Za którymś razem zaczaiłam się i w dniu odebrania przesyłki krążyłam wokół niej od szóstej do osiemnastej. Telefon na infolinię otwartą do 19:00 - "brak przesyłki". Pani empatycznym tonem radzi, żeby dopilnować pracowników z przygotowaniem paczki, bo wygląda na to, że regularnie kurier odbija się u nas od ściany. Po moim monologu - przerywanym tylko "ale ja mam w systemie coś innego" - wydębiłam numer służbowy do kogoś faktycznie odpowiedzialnego za kurierów na naszym rejonie. Zamówiłam odbiór przesyłki na następny dzień i postanowiłam czekać na rozwój sprawy, tym razem z udziałem regionalnego.

A następnego dnia sprawa potoczyła się następująco:
Kurier nie dotarł. Pan regionalny wkurzył się niemiłosiernie, dał mi swój numer prywatny (żebym dzwoniła nawet po godzinach jego pracy) i obiecał skontaktować się z kurierem. Okazało się, że kurierom było po prostu nie na rękę odbierać u nas przesyłki. Bo nie mają gdzie zaparkować (busem nie wjadą na parking budynku, a pod budynkiem sypią mandatami i muszą zatrzymywać się kawałek dalej), bo nie chce im się wchodzić na nasze czwarte piętro po odbiór paczki, bo to tylko jakaś koperta, a my cudujemy i zamawiamy ich co chwilę. Przyjeżdżali do nas jedynie wtedy, kiedy w budynku mieli jeszcze jakieś zlecenia. Nie będą przyjeżdżali po jedną głupią kopertę.

Regionalny był tak wściekły, że przekazał mi wytłumaczenia kuriera, na dowód głupoty ludzkiej. Obiecał dopilnować pracowników i dostałam nakaz dzwonienia do niego minutę po mijającym czasie odbioru. Jak to sam stwierdził - "wytresujemy ich".

Wcześniej kurierzy byli bardzo przyjaźni, mówili do nas po imieniu (mieliśmy identyfikatory). Po wszystkim nie zasługiwaliśmy nawet na "dzień dobry". Ale przynajmniej paczki zaczęli odbierać regularnie, leniuszki.

kurierzy

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 166 (174)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…