Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81574

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Rozchorowałam się, bardzo. Pierwszy raz aż tak od jakichś 10 lat.
Poszłam (a raczej doczołgałam się) do swojego lekarza pierwszego kontaktu, powiedzmy pana X. Akurat tak się złożyło, że do początku marca go nie będzie,więc przyjął mnie jego zastępca, pan Y (dowiedziałam się na miejscu). Kojarzę gościa. Przebadał, postawił diagnozę, przepisał antybiotyk.

No właśnie. Mam bardzo silne uczulenie na penicylinę. Dawka, która człowieka nieuczulonego pomogłaby leczyć, mnie po drugim razie zażycia mogłaby nawet zabić. To jedyne uczulenie, jakie mam. Wspomniałam o tym doktorowi Y kilkukrotnie. Dodatkowo na mojej "kopercie" jest napisane "silne uczulenie na penicylinę!" (sama poprosiłam o ten napis, bo w przeszłości miałam pewną nieprzyjemną sytuację). Dobrze, on rozumie. Nie znam się na lekach, poszłam do apteki, wykupiłam antybiotyk. Zawsze czytam ulotki. Oczywiście antybiotyk zawierał w sobie penicylinę. i to dość dużo.

Ja już nie miałam siły, ale mój narzeczony oddał w aptece antybiotyk, wyjaśnił sprawę i odzyskał pieniądze (wtf?), a ja oczekuję jutrzejszej (w sumie już dzisiejszej, ze względu na godzinę) wizyty i wyjaśnienia sprawy, bo nie zamierzam tego tak zostawić... No i spać nie mogę.
Ale czytajcie ulotki i uczcie tego swoje dzieci ;)

Lekarze

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 180 (192)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…